Kimberly
Minęło ponad dwa miesiące odkąd zdecydowałam się
wyjechać z Miami i wrócić z powrotem do Londynu. Dokładnie dwa miesiące i
trzynaście dni odkąd ostatni raz widziałam Zayna. Tamtego dnia, kiedy wszystko
wyszło na jaw spakowałam wszystkie swoje rzeczy i kupiłam bilet do Anglii.
Następnego dnia siedziałam już samolocie. Musiałam to zrobić. Musiałam odciąć
się od tego wszystkiego. Ochłonąć, odpocząć. Nawet nikogo o tym nie
poinformowałam, a nawet zmieniłam numer telefonu.
Moi rodzice, kiedy mnie zobaczyli byli lekko mówiąc zaszokowani, ale oczywiście przyjęli mnie do siebie. Na początku trochę wypytywali, ale ostatecznie widząc, że nie chciałam o tym rozmawiać, odpuścili. Spotkałam się też z Rey’em i to on jako jedyny zna całą sytuację. Wie o Zacku i o wszystkim co zdarzyło się wtedy w klubie. Wiedziałam, że mogę mu zaufać i cieszyłam się, że mogę się komuś wygadać. Jakiś miesiąc po przylocie znalazłam pracę w cukierni. Nie zarabiałam oczywiście tyle co w klubie, ale musiałam znaleźć sobie jakieś zajęcie.
-Poproszę jedną porcję szarlotki i filiżankę kawy- powiedziała klientka, która prawie codziennie przychodziła do kawiarni.
W brew pozorom lubiłam tę pracę. Nie była ciężka, a przy okazji mogłam poznawać ludzi i z nimi rozmawiać.
-Proszę usiąść, a ja za chwilę przyniosę pani zamówienie- poinformowałam ją z uśmiechem i poszłam na zaplecze by przygotować kawę.
Jakieś pięć minut później byłam już przy jej stoliku.
-Chyba leci pani krew z nosa- zauważyła lekko przestraszona.
Ja od razu przejechałam palcami po tamtym miejscu i faktycznie była tam krew. Od razu pobiegłam na zaplecze, by to wytrzeć, kiedy nagle świat zawirował, a ja straciłam kontakt z rzeczywistością.
Moi rodzice, kiedy mnie zobaczyli byli lekko mówiąc zaszokowani, ale oczywiście przyjęli mnie do siebie. Na początku trochę wypytywali, ale ostatecznie widząc, że nie chciałam o tym rozmawiać, odpuścili. Spotkałam się też z Rey’em i to on jako jedyny zna całą sytuację. Wie o Zacku i o wszystkim co zdarzyło się wtedy w klubie. Wiedziałam, że mogę mu zaufać i cieszyłam się, że mogę się komuś wygadać. Jakiś miesiąc po przylocie znalazłam pracę w cukierni. Nie zarabiałam oczywiście tyle co w klubie, ale musiałam znaleźć sobie jakieś zajęcie.
-Poproszę jedną porcję szarlotki i filiżankę kawy- powiedziała klientka, która prawie codziennie przychodziła do kawiarni.
W brew pozorom lubiłam tę pracę. Nie była ciężka, a przy okazji mogłam poznawać ludzi i z nimi rozmawiać.
-Proszę usiąść, a ja za chwilę przyniosę pani zamówienie- poinformowałam ją z uśmiechem i poszłam na zaplecze by przygotować kawę.
Jakieś pięć minut później byłam już przy jej stoliku.
-Chyba leci pani krew z nosa- zauważyła lekko przestraszona.
Ja od razu przejechałam palcami po tamtym miejscu i faktycznie była tam krew. Od razu pobiegłam na zaplecze, by to wytrzeć, kiedy nagle świat zawirował, a ja straciłam kontakt z rzeczywistością.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam nad sobą mężczyznę w
białym kitlu. Przestraszyłam się trochę, bo nie wiedziałam co się dzieje.
-Niech się pani nie boi pani Walker. Jest pani w szpitalu, w dobrych rękach- zapewnił mężczyzna.
-Ale co się stało?- zapytałam i chciałam się podnieść, ale nie dałam rady.
-Zemdlała pani w pracy, a wszystkie takie omdlenia, do tego z krwotokami należy dokładnie zbadać- wyjaśnił.
-Długo tutaj zostanę?
-To zależy od wyników badań. Na razie pobraliśmy pani krew, a później zobaczymy co dalej. Na razie proszę leżeć spokojnie, a jeśli coś by się działo, proszę pytać o doktora Parkera-powiedział i uśmiechnął się.
-Dobrze dziękuję- odpowiedziałam, a mężczyzna opuścił salę, na której się znajdowałam.
Jakieś pięć minut później drzwi ponownie się uchyliły, a w nich stanął mój brat.
-Cześć, jak się czujesz siostra?- zapytał od razu.
-Trochę kreci mi się w głowie, ale skąd wiedziałeś, że tutaj jestem?- zadałam mu pytanie, ponieważ jeszcze nie zdążyłam nikogo poinformować o moim pobycie tutaj.
-Twoja szefowa zadzwoniła do rodziców, a oni do mnie. Sami przyjadą pewnie niedługo- wyjaśnił i usiadł na brzegu łóżka.
-Pewnie i tak mnie zaraz wypiszą. Czuję się dobrze- stwierdziłam.
Naprawdę czułam się całkiem normalnie. Nic mnie nie bolało, ani nie czułam się też osłabiona. Lekko wirowało mi w głowie, ale to chyba nic dziwnego.
-Lepiej się upewnić, czy na pewno wszystko okej. W końcu nie mdleje się z byle powodu- zauważył.
-Niedługo powinien przyjść lekarz w wynikami, to się okaże, ale mówię ci nie ma się co martwić, to pewnie nic poważnego- poinformowałam go.
-Obyś miała rację. Przynieść ci coś?- zapytał.
-W sumie, to napiłabym się wody- stwierdziłam.
-Okej, za chwilę wracam- powiedział i znów zostałam sama.
Po powrocie Rey'a rozmawialiśmy jeszcze chwilę. Nie była to jakaś ważna rozmowa. Po prostu zwykłe pogaduszki między rodzeństwem, ale przynajmniej nie nudziło mi się tak bardzo. W końcu jednak w sali pojawił się doktor Parker.
-Są już wyniki, ale pana prosiłbym o opuszczenie pomieszczenia- zwrócił się do mojego brata.
-Może zostać, jest moim bratem, nie mam przed nim nic do ukrycia- poinformowałam lekarza.
-No dobrze- skinął głową i zanurzył wzrok w białe kartki, które trzymał w ręce- Ma pani podwyższone niektóre parametry morfologiczne krwi- zaczął.
Nie do końca wiedziałam co mam o tym myśleć, więc po prostu słuchałam w milczeniu co powie dalej- Dokładniej mówiąc poziom leukocytów i limfocytów przekracza normę- zakończył poważnym tonem.
-Co to dokładnie oznacza?- zapytałam, bo naprawdę nie miałam pojęcia co to te leukocyty i limfocyty.
-Nie chcę wystawiać pochopnej diagnozy, ale powiem szczerze, że te wyniki są niepokojące. Na wszelki wypadek będę musiał zrobić pani biopsję szpiku kostnego- wyjaśnił, a mnie na chwilę zabrakło powietrza.
Mój brat też wyglądał na przestraszonego, ale nic się nie odzywał.
-Ale jak to? To jest aż takie poważne?- dopytywałam lekko łamiącym się głosem.
-Tak. Jak już mówiłem nie chcę pani niepotrzebnie straszyć, więc ostateczną diagnozę wystawię po badaniu. Przygotuję się i zaczniemy za kilka minut- poinformował nas, wychodząc.
-Chyba zaczynam się bać- zwróciłam się do Rey'a, który wciąż siedział nieruchomo na łóżku.
-To serio brzmiało poważnie- stwierdził- Ale sama słyszałaś, jeszcze nic nie jest pewne- dodał, co sprawiło, że trochę się uspokoiłam.
Następne kilka minut dłużyło mi się i dłużyło. Z jednej strony chciałam żeby lekarz w końcu przyszedł, ale z drugiej strasznie bałam się tego badania. Biopsja. Przecież samo to słowo już brzmi strasznie i boleśnie.
-Znieczulę teraz panią, więc proszę się nie bać, nic nie będzie boleć- poinformował mnie lekarz, kiedy leżałam już na sali zabiegowej- Proszę odwrócić się na prawy bok- nakazał, a ja zrobiłam tak jak powiedział.
Po chwili poczułam kilka delikatnych ukłuć w dole kręgosłupa. Domyśliłam się, że było to wspomniane wcześniej znieczulenie.
-Jeśli działo by się coś niepokojącego np. nagły, długotrwały ból proszę mnie poinformować- powiedział, kiedy uznał, że znieczulenie zaczęło już działać i może przejść do właściwego badania.
Ja tylko pokiwałam głową, bo byłam tak przerażona, że nie mogłam wydusić z siebie słowa.
Na początku nie było tak źle. Lekkie ukłucie, którego prawie wcale nie poczułam. Później jednak było gorzej. W pewnym momencie poczułam silny ból pochodzący z wnętrza mojego ciała. Lekko się poruszyłam.
-Spokojnie, to już koniec- zapewnił doktor Parker i faktycznie kilka sekund później było już po wszystkim.
-O wyniki postaram się najszybciej jak to możliwe- powiedział zostawiając mnie znów w sali.
-Jak było?- zaczął od razu wypytywać Rey.
-Okropnie mówię ci. Zero znieczulenia, do tego igła chyba na czterdzieści centymetrów, a na koniec kilka szwów- opowiedziałam poważnym tonem, ale kiedy zobaczyłam jego przerażoną minę zaczęłam się śmiać- Przecież żartuję. To szpital, a nie rzeźnia.
-Jesteś straszna- stwierdził i pokręcił głową- A tak na serio?
-Szczerze myślałam, że będzie gorzej. W jednym momencie trochę mocniej zabolało, ale tak to spoko- wyjaśniłam.
Kolejne kilkanaście minut znowu zleciało nam na rozmowie. Po badaniu nie byłam już taka spięta i chociaż nadal nie dostałam jeszcze ostatecznej diagnozy byłam dość spokojna. To pewnie dlatego, że skupiłam się na rozmowie z Rey'em, a nie na bezsensownym rozmyślaniu i nakręcaniu się.
-Czy mógłbym pana prosić na sekundę?- w sali pojawił się lekarz.
-Mnie?- zapytał zdziwiony Rey, chociaż pytanie było naprawdę bezsensowne, ponieważ w pomieszczeniu oprócz niego nie było żadnego innego mężczyzny.
-Tak- odpowiedział doktor Parker.
-Dobrze już idę- powiedział Rey i wyszedł za lekarzem, przedtem strzelając mi jeszcze zdziwione spojrzenie.
-Niech się pani nie boi pani Walker. Jest pani w szpitalu, w dobrych rękach- zapewnił mężczyzna.
-Ale co się stało?- zapytałam i chciałam się podnieść, ale nie dałam rady.
-Zemdlała pani w pracy, a wszystkie takie omdlenia, do tego z krwotokami należy dokładnie zbadać- wyjaśnił.
-Długo tutaj zostanę?
-To zależy od wyników badań. Na razie pobraliśmy pani krew, a później zobaczymy co dalej. Na razie proszę leżeć spokojnie, a jeśli coś by się działo, proszę pytać o doktora Parkera-powiedział i uśmiechnął się.
-Dobrze dziękuję- odpowiedziałam, a mężczyzna opuścił salę, na której się znajdowałam.
Jakieś pięć minut później drzwi ponownie się uchyliły, a w nich stanął mój brat.
-Cześć, jak się czujesz siostra?- zapytał od razu.
-Trochę kreci mi się w głowie, ale skąd wiedziałeś, że tutaj jestem?- zadałam mu pytanie, ponieważ jeszcze nie zdążyłam nikogo poinformować o moim pobycie tutaj.
-Twoja szefowa zadzwoniła do rodziców, a oni do mnie. Sami przyjadą pewnie niedługo- wyjaśnił i usiadł na brzegu łóżka.
-Pewnie i tak mnie zaraz wypiszą. Czuję się dobrze- stwierdziłam.
Naprawdę czułam się całkiem normalnie. Nic mnie nie bolało, ani nie czułam się też osłabiona. Lekko wirowało mi w głowie, ale to chyba nic dziwnego.
-Lepiej się upewnić, czy na pewno wszystko okej. W końcu nie mdleje się z byle powodu- zauważył.
-Niedługo powinien przyjść lekarz w wynikami, to się okaże, ale mówię ci nie ma się co martwić, to pewnie nic poważnego- poinformowałam go.
-Obyś miała rację. Przynieść ci coś?- zapytał.
-W sumie, to napiłabym się wody- stwierdziłam.
-Okej, za chwilę wracam- powiedział i znów zostałam sama.
Po powrocie Rey'a rozmawialiśmy jeszcze chwilę. Nie była to jakaś ważna rozmowa. Po prostu zwykłe pogaduszki między rodzeństwem, ale przynajmniej nie nudziło mi się tak bardzo. W końcu jednak w sali pojawił się doktor Parker.
-Są już wyniki, ale pana prosiłbym o opuszczenie pomieszczenia- zwrócił się do mojego brata.
-Może zostać, jest moim bratem, nie mam przed nim nic do ukrycia- poinformowałam lekarza.
-No dobrze- skinął głową i zanurzył wzrok w białe kartki, które trzymał w ręce- Ma pani podwyższone niektóre parametry morfologiczne krwi- zaczął.
Nie do końca wiedziałam co mam o tym myśleć, więc po prostu słuchałam w milczeniu co powie dalej- Dokładniej mówiąc poziom leukocytów i limfocytów przekracza normę- zakończył poważnym tonem.
-Co to dokładnie oznacza?- zapytałam, bo naprawdę nie miałam pojęcia co to te leukocyty i limfocyty.
-Nie chcę wystawiać pochopnej diagnozy, ale powiem szczerze, że te wyniki są niepokojące. Na wszelki wypadek będę musiał zrobić pani biopsję szpiku kostnego- wyjaśnił, a mnie na chwilę zabrakło powietrza.
Mój brat też wyglądał na przestraszonego, ale nic się nie odzywał.
-Ale jak to? To jest aż takie poważne?- dopytywałam lekko łamiącym się głosem.
-Tak. Jak już mówiłem nie chcę pani niepotrzebnie straszyć, więc ostateczną diagnozę wystawię po badaniu. Przygotuję się i zaczniemy za kilka minut- poinformował nas, wychodząc.
-Chyba zaczynam się bać- zwróciłam się do Rey'a, który wciąż siedział nieruchomo na łóżku.
-To serio brzmiało poważnie- stwierdził- Ale sama słyszałaś, jeszcze nic nie jest pewne- dodał, co sprawiło, że trochę się uspokoiłam.
Następne kilka minut dłużyło mi się i dłużyło. Z jednej strony chciałam żeby lekarz w końcu przyszedł, ale z drugiej strasznie bałam się tego badania. Biopsja. Przecież samo to słowo już brzmi strasznie i boleśnie.
-Znieczulę teraz panią, więc proszę się nie bać, nic nie będzie boleć- poinformował mnie lekarz, kiedy leżałam już na sali zabiegowej- Proszę odwrócić się na prawy bok- nakazał, a ja zrobiłam tak jak powiedział.
Po chwili poczułam kilka delikatnych ukłuć w dole kręgosłupa. Domyśliłam się, że było to wspomniane wcześniej znieczulenie.
-Jeśli działo by się coś niepokojącego np. nagły, długotrwały ból proszę mnie poinformować- powiedział, kiedy uznał, że znieczulenie zaczęło już działać i może przejść do właściwego badania.
Ja tylko pokiwałam głową, bo byłam tak przerażona, że nie mogłam wydusić z siebie słowa.
Na początku nie było tak źle. Lekkie ukłucie, którego prawie wcale nie poczułam. Później jednak było gorzej. W pewnym momencie poczułam silny ból pochodzący z wnętrza mojego ciała. Lekko się poruszyłam.
-Spokojnie, to już koniec- zapewnił doktor Parker i faktycznie kilka sekund później było już po wszystkim.
-O wyniki postaram się najszybciej jak to możliwe- powiedział zostawiając mnie znów w sali.
-Jak było?- zaczął od razu wypytywać Rey.
-Okropnie mówię ci. Zero znieczulenia, do tego igła chyba na czterdzieści centymetrów, a na koniec kilka szwów- opowiedziałam poważnym tonem, ale kiedy zobaczyłam jego przerażoną minę zaczęłam się śmiać- Przecież żartuję. To szpital, a nie rzeźnia.
-Jesteś straszna- stwierdził i pokręcił głową- A tak na serio?
-Szczerze myślałam, że będzie gorzej. W jednym momencie trochę mocniej zabolało, ale tak to spoko- wyjaśniłam.
Kolejne kilkanaście minut znowu zleciało nam na rozmowie. Po badaniu nie byłam już taka spięta i chociaż nadal nie dostałam jeszcze ostatecznej diagnozy byłam dość spokojna. To pewnie dlatego, że skupiłam się na rozmowie z Rey'em, a nie na bezsensownym rozmyślaniu i nakręcaniu się.
-Czy mógłbym pana prosić na sekundę?- w sali pojawił się lekarz.
-Mnie?- zapytał zdziwiony Rey, chociaż pytanie było naprawdę bezsensowne, ponieważ w pomieszczeniu oprócz niego nie było żadnego innego mężczyzny.
-Tak- odpowiedział doktor Parker.
-Dobrze już idę- powiedział Rey i wyszedł za lekarzem, przedtem strzelając mi jeszcze zdziwione spojrzenie.
Zayn
Tydzień po „wygranym” wyścigu zdecydowałem się w
końcu zadzwonić do Kimberly. Przemyślałem wszystko dokładnie i doszedłem do
wniosku, że byłbym w stanie jej wybaczyć. Była pod wpływem Zacka, więc to
wszystko wyjaśnia. Nie usprawiedliwia jej to do końca, ale jednak. Tak w ogóle też
za nią tęskniłem i chciałem chociaż usłyszeć jej głos. Dzwoniłem kilkanaście
razy, ale nic. Postanowiłem w końcu, że do niej pojadę. Dzwoniłem dzwonkiem,
ale nikt nie otwierał. Miałem dodatkowe klucze, więc ich użyłem. Kiedy wszedłem
do środka, po prostu opadła mi szczęka. Mieszkanie było puste. Zostały tylko
same meble. Wszystkie rzeczy Kim zniknęły. Nie wiedziałem co mam o tym myśleć.
Wyprowadziła się i nic nie powiedziała? Tak po prostu odeszła? A ja głupi
miałem jeszcze resztkę nadziei na to, że mogłoby być tak jak kiedyś…
Kolejne dwa miesiące były naprawdę ciężkie. Nie było dnia, kiedy bym się nie upił. Nie jeździłem już nawet na wyścigi. Bywały nawet momenty, kiedy chciałem wrócić do ćpania. Na szczęście byli przy mnie Niall i Chris. Gdyby nie oni pewnie już dawno zaćpałbym się na śmierć.
-Musisz się w końcu ogarnąć i wrócić do życia- powiedział Niall, kiedy ja siedziałem na kanapie i oglądałem w telewizji jakiś mecz.
Szczerze, to średnio mnie on interesował, ale wolałem już to niż gapienie się w ścianę.
-Ale co ja mam robić i najważniejsze, po co?- zapytałem zrezygnowany.
-Musisz wziąć się w garść i pokazać Kim jak dużo straciła.
Kolejne dwa miesiące były naprawdę ciężkie. Nie było dnia, kiedy bym się nie upił. Nie jeździłem już nawet na wyścigi. Bywały nawet momenty, kiedy chciałem wrócić do ćpania. Na szczęście byli przy mnie Niall i Chris. Gdyby nie oni pewnie już dawno zaćpałbym się na śmierć.
-Musisz się w końcu ogarnąć i wrócić do życia- powiedział Niall, kiedy ja siedziałem na kanapie i oglądałem w telewizji jakiś mecz.
Szczerze, to średnio mnie on interesował, ale wolałem już to niż gapienie się w ścianę.
-Ale co ja mam robić i najważniejsze, po co?- zapytałem zrezygnowany.
-Musisz wziąć się w garść i pokazać Kim jak dużo straciła.
-Ona straciła niewiele, to ja zostałem bez niczego. Wiedziałem, że prędzej czy później to wszystko się skończy. Ty też lepiej już idź, póki jeszcze cię nie zraniłem- poradziłem mu.
-Do cholery Zayn! Przestań w końcu pierdolić! Nigdzie się nie wybieram, zrozum to- potrząsnął mnie za ramiona- A teraz wstawaj i doprowadź się do porządku, wychodzimy- nakazał.
-Niby gdzie?- zapytałem.
-Przez to siedzenie i nic nierobienie trochę się zapuściłeś. Idziemy na siłownię, dobrze ci to zrobi- stwierdził cicho się śmiejąc.
-Czy to miało na celu obrażenie mnie?
-Nie, skąd- znów się zaśmiał.
To co powiedział zadziałało, bo już kilkanaście minut później byliśmy w drodze na siłownię.
-Godzina? Dwie? A może więcej?- zapytał Niall, kiedy dotarliśmy na miejsce i musieliśmy wykupić odpowiednie karnety.
-Myślę, że dwie będą git- zdecydowałem i oboje zapłaciliśmy należne sumy, a później udaliśmy się do szatni.
-Ah kocham ten widok spoconych mężczyzn- skomentował Niall, kiedy weszliśmy na salę gdzie znajdowały się głównie ciężary.
-Od zawsze wiedziałem, że z tobą jest coś nie tak- powiedziałem, chociaż dobrze wiedziałem, że jego wypowiedź była sarkastyczna.
-Przestań gadać, tylko lepiej chodź mnie asekurować- nakazał, podchodząc do jednej ze sztang, którą podnosiło się leżąc na plecach.
-Zakład, że wycisnę więcej od ciebie- powiedziałem, kiedy ten się przygotowywał.
-Chyba śnisz- prychnął i dobrze chwycił sztangę, która ważyła pięćdziesiąt pięć kilogramów.
On podnosił, a ja liczyłem jego powtórzenia.
-Czterdzieści osiem... czterdzieści dziewięć... Chyba powoli wysiadasz- zauważyłem śmiejąc się- Pięćdziesiąt- powiedziałem i właśnie wtedy musiałem odebrać od blondyna sztangę, bo nie dał już razy zrobić więcej powtórzeń.
-No dawaj teraz ty. Przebij mnie- pośpieszał mnie, nieco zdyszany Niall.
-Licz- powiedziałem do niego chwytając ciężar.
Dawałem z siebie wszystko. Biorąc pod uwagę, to, że dawno nic nie ćwiczyłem i tak dobrze mi szło. Ostatecznie uzyskaliśmy taki sam wynik. W sumie dobrze, bo obeszło się bez zbytecznych przechwalań. Miałem oczywiście na myśli Nialla.
Po podnoszeniu ciężarów przyszła pora na bieżnię. Były akurat dwie wolne koło siebie, więc skorzystaliśmy z tego.
-Te widoki bardziej mi się podobają- stwierdził blondyn z cwaniackim uśmieszkiem, mając oczywiście na myśli kilka dziewczyn, które były w tej części siłowni.
Mnie one jednak jakoś nie zdołały zainteresować. Ciągle myślałem tylko o Kim. Co u niej, gdzie jest, co teraz robi i czy przynajmniej czasami myśli o mnie...
Nasze dwie godziny minęły mi naprawdę szybko. Ale Niall miał rację. Dobrze zrobiło mi takie wyjście. Przez siedzenie w domu już naprawdę zacząłem popadać w paranoję.
-Chętnie bym teraz coś zjadł- stwierdził mój przyjaciel, kiedy wracaliśmy z powrotem do mojego domu.
-Dopiero wyszedł z siłowni i już by jadł- zaśmiałem się.
-No co... Zrzuciłem trochę, to teraz muszę nadrobić- także zaczął się śmiać.
-Możemy zostać u mnie, zamówić pizze i pooglądać jakiś mecz. Zadzwonię też po Chrisa- zaproponowałem.
-Dla mnie super- zgodził się.
Byliśmy już prawie na miejscu, kiedy mój telefon nagle zaczął dzwonić. Na ekranie zobaczyłem nieznany numer, ale w końcu odebrałem. Prowadziłem, więc przełączyłem rozmowę na tryb głośnomówiący.
-Halo- odezwałem się pierwszy.
-Zayn? Tu Rey- usłyszałem po drugiej stronie.
Zdziwiłem się, ale jednocześnie miałem nadzieję, że w końcu dowiem się co dzieję się z Kim.
-Coś się stało? Czemu do mnie dzwonisz?
-Muszę ci coś powiedzieć- zaczął poważnym i nieco smutnym tonem- Chodzi o Kim...
Hej, rozdział miał być więc jest.
Notka nie będzie długa, chcemy tylko powiedzieć, że powoli zbliżamy się do końca Bally, zostało około 5 rozdziałów.
I jeszcze jedna sprawa, a mianowicie jest nam przykro, że tak mało z Was komentuje rozdziały, tym które się udzielają dziękujemy, bez Was nie wiemy, czy miałybyśmy motywacje napisać cokolwiek.
-Niby gdzie?- zapytałem.
-Przez to siedzenie i nic nierobienie trochę się zapuściłeś. Idziemy na siłownię, dobrze ci to zrobi- stwierdził cicho się śmiejąc.
-Czy to miało na celu obrażenie mnie?
-Nie, skąd- znów się zaśmiał.
To co powiedział zadziałało, bo już kilkanaście minut później byliśmy w drodze na siłownię.
-Godzina? Dwie? A może więcej?- zapytał Niall, kiedy dotarliśmy na miejsce i musieliśmy wykupić odpowiednie karnety.
-Myślę, że dwie będą git- zdecydowałem i oboje zapłaciliśmy należne sumy, a później udaliśmy się do szatni.
-Ah kocham ten widok spoconych mężczyzn- skomentował Niall, kiedy weszliśmy na salę gdzie znajdowały się głównie ciężary.
-Od zawsze wiedziałem, że z tobą jest coś nie tak- powiedziałem, chociaż dobrze wiedziałem, że jego wypowiedź była sarkastyczna.
-Przestań gadać, tylko lepiej chodź mnie asekurować- nakazał, podchodząc do jednej ze sztang, którą podnosiło się leżąc na plecach.
-Zakład, że wycisnę więcej od ciebie- powiedziałem, kiedy ten się przygotowywał.
-Chyba śnisz- prychnął i dobrze chwycił sztangę, która ważyła pięćdziesiąt pięć kilogramów.
On podnosił, a ja liczyłem jego powtórzenia.
-Czterdzieści osiem... czterdzieści dziewięć... Chyba powoli wysiadasz- zauważyłem śmiejąc się- Pięćdziesiąt- powiedziałem i właśnie wtedy musiałem odebrać od blondyna sztangę, bo nie dał już razy zrobić więcej powtórzeń.
-No dawaj teraz ty. Przebij mnie- pośpieszał mnie, nieco zdyszany Niall.
-Licz- powiedziałem do niego chwytając ciężar.
Dawałem z siebie wszystko. Biorąc pod uwagę, to, że dawno nic nie ćwiczyłem i tak dobrze mi szło. Ostatecznie uzyskaliśmy taki sam wynik. W sumie dobrze, bo obeszło się bez zbytecznych przechwalań. Miałem oczywiście na myśli Nialla.
Po podnoszeniu ciężarów przyszła pora na bieżnię. Były akurat dwie wolne koło siebie, więc skorzystaliśmy z tego.
-Te widoki bardziej mi się podobają- stwierdził blondyn z cwaniackim uśmieszkiem, mając oczywiście na myśli kilka dziewczyn, które były w tej części siłowni.
Mnie one jednak jakoś nie zdołały zainteresować. Ciągle myślałem tylko o Kim. Co u niej, gdzie jest, co teraz robi i czy przynajmniej czasami myśli o mnie...
Nasze dwie godziny minęły mi naprawdę szybko. Ale Niall miał rację. Dobrze zrobiło mi takie wyjście. Przez siedzenie w domu już naprawdę zacząłem popadać w paranoję.
-Chętnie bym teraz coś zjadł- stwierdził mój przyjaciel, kiedy wracaliśmy z powrotem do mojego domu.
-Dopiero wyszedł z siłowni i już by jadł- zaśmiałem się.
-No co... Zrzuciłem trochę, to teraz muszę nadrobić- także zaczął się śmiać.
-Możemy zostać u mnie, zamówić pizze i pooglądać jakiś mecz. Zadzwonię też po Chrisa- zaproponowałem.
-Dla mnie super- zgodził się.
Byliśmy już prawie na miejscu, kiedy mój telefon nagle zaczął dzwonić. Na ekranie zobaczyłem nieznany numer, ale w końcu odebrałem. Prowadziłem, więc przełączyłem rozmowę na tryb głośnomówiący.
-Halo- odezwałem się pierwszy.
-Zayn? Tu Rey- usłyszałem po drugiej stronie.
Zdziwiłem się, ale jednocześnie miałem nadzieję, że w końcu dowiem się co dzieję się z Kim.
-Coś się stało? Czemu do mnie dzwonisz?
-Muszę ci coś powiedzieć- zaczął poważnym i nieco smutnym tonem- Chodzi o Kim...
Hej, rozdział miał być więc jest.
Notka nie będzie długa, chcemy tylko powiedzieć, że powoli zbliżamy się do końca Bally, zostało około 5 rozdziałów.
I jeszcze jedna sprawa, a mianowicie jest nam przykro, że tak mało z Was komentuje rozdziały, tym które się udzielają dziękujemy, bez Was nie wiemy, czy miałybyśmy motywacje napisać cokolwiek.
O matko matko matko , to jest cudowne , jestem nowa ale bardzo szybko przeczytałam caly blog , naprawde cudowne opowiadanie , bardzo mi sie podoba i mam nadzieje ze Kim i Zayn sie zejda ... i ze Kim nic nie jest O.O caluje , pozdrawiam i zycze weny :**
OdpowiedzUsuńO Boże! Kim chora?! Najpierw jak czytałam rozdział to miałam nadzieję, że to może ciąża, czy coś, a tu choroba :( Niby nic co do wyników badań nie jest potwierdzone, ale ten telefon brata Kim jakoś nie nastawił mnie optymistycznie do tej sytuacji... Dobrze, że Rey zadzwonił do Zayn'a, mam nadzieję, że powie mu jak jest.
OdpowiedzUsuńKurcze jak to 5 rozdziałów do końca Bally? :'( Przecież to takie świetne ff, jedno z najlepszych jakie czytam...
Bardzo dziękuję za rozdział i mam nadzieję, że sytuacja z komentarzami się poprawi ;)
Z niecierpliwością czekam na kolejny i ściskam mocno.
Buziaki xx
Swietny rozdzial tak jak kazdy inny! ❤ o nie kim chora nie moze miec bialaczki! :C 5rozdzialow o nie ! ���������������� cxuje ze skonczy sie to ff zle... :( moze bedzie skecej kometarzy to ff jest najlepsse na swiecie ja tez bym chciala posiadac taki talent jak wy! Do nastepnego ! ♥
OdpowiedzUsuńcudo :)☺
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, ze Zayn będzie z Kim :c Czekam z niecierpliwością na kolejny rodzial. Kiedy sie mniej więcej pojawi? 😬
OdpowiedzUsuńZa tydzień :D
Usuńokk <3
OdpowiedzUsuńKim chora?! 5 rozdziałów do końca? Nawet nie chce wiedzieć jak skończy sie Bally. Kim i Zayn mają żyć długo i szczęśliwie ;DD A tak na serio to rozdział mega, troszkę szkoda mi Zayna no ale... Cóż czekam z niecierpliwością na kolejny ;))
OdpowiedzUsuń<33
OdpowiedzUsuńJak to koniec Bally nieee umrę normalnie 😭 boje sie o Kim i jak dalej będzie z nimi 😞❤ Dużo weny! Kocham ❤
OdpowiedzUsuńŚwietny xD czekam na next <3
OdpowiedzUsuńTo jest idealne *.* martwię się o Kim i przykro mi ze zostało tak mało do końca Bally bo co ja będę robić? :(((( ahh rozdział cudny i czekam jak sie rozwinie :* miłego dnia i weny dziewczyny <3
OdpowiedzUsuńRobi sie strasznieee ^^ Ale rozdzial jak zwykle suuper :D
OdpowiedzUsuńZaczełam czytać to ff dokładnie w wigilię 2014, niedługo minie rok. Kocham i sumuto mi, że tak niewiele zostało do końca. Najbardziej chyba będzie mi brakować Nialla. Mam nadzieje, że będziecie pisać jeszcze jakieś ff o Zayne.
OdpowiedzUsuńUdusze cię kiedys w taki momęcie !!!!! :D
OdpowiedzUsuńdziewczyny no w takim momęcie :P dawajcie następny :D
OdpowiedzUsuńswietny czekam na nastepny.... ;*
OdpowiedzUsuń♡
OdpowiedzUsuńkocham kocham kocham ❤ ❤ ❤
OdpowiedzUsuńNie ma mowy że to sie skończy ;) codziennie odliczam dni do nowego działu xd super robota dziewczyny
OdpowiedzUsuńKocham! Nie moge sie doczekac kolejnego.
OdpowiedzUsuńjak zwykle super :*
OdpowiedzUsuńświetny! kiedy następny?
OdpowiedzUsuńDziewczyny to nie jest zabawne �� dawajcie kolejny rozdzial dzisiaj ja chce wiedzieć co się dzieje z kim!!!!!!
OdpowiedzUsuńkiedy rozdział ?? :((
OdpowiedzUsuńNie damy rady wstawic rozdziału w tym tygodniu. Następny pojawi się najpóźniej w weekend :)
UsuńDodawajcie bo chcę wiedzieć co z kim??
OdpowiedzUsuńKocham
OdpowiedzUsuńCzekam
OdpowiedzUsuńkiedy next?
OdpowiedzUsuńKiedy będzie next bo miał być dzisiaj? Zagladam tutaj dzisiaj przez cały dzień i nic dalej pustka
OdpowiedzUsuńJeśli zdążymy to dodamy jeszcze dzisiaj, a jeśli nie, to będzie jutro :) Prosimy o wyrozumiałość
UsuńOk rozumiem i nie mam wam tego za złe tylko po prostu bałam się że zapomnialyscie i po prostu chciałam zrobić wam dobry uczynek i przypomnieć wam
UsuńSuper! Tylko błagam niech Kim będzie z Zaynem : ))!
OdpowiedzUsuńbiedzie dzis rozdzial? czy znowu nie???
OdpowiedzUsuńbedzie rozdział?!
OdpowiedzUsuńtak trudno zobaczyć kilka komentarzy wyżej? :)
UsuńPrzyłączam się do pytania wiktorii Wisniewskiej
OdpowiedzUsuńoby Kim i Zayn nie umarli :((((( nie chce żeby im się coś stało :((
OdpowiedzUsuńCasino Restaurants & Bars Near Harrah's Resort Atlantic City - Mapy
OdpowiedzUsuńFind the 문경 출장샵 BEST and NEWEST CASINOS in Atlantic City, NJ at MapyRO. 경기도 출장안마 View reviews, hours, directions, 천안 출장안마 coupons and more for Casino Restaurants 강원도 출장샵 & Bars 원주 출장안마 in