-Zostaw mnie, nawet cię nie znam- powiedziałam, próbując nie pokazać, że się boję.
-Chodź, to zaraz się poznamy- podciągnął mnie za ramię, tak że oddaliliśmy się trochę od tłumu ludzi czekających na odprawę.
-Nigdzie z tobą nie idę. Puszczaj mnie- szarpnęłam się i nieco podniosłam ton głosu.
-Grzeczniej maleńka. I lepiej chodź jeśli nie chcesz żeby stała ci się krzywda- zagroził, a mój żołądek ścisnął się w supeł.
-Nic mi nie robisz przy tych wszystkich ludziach- chciałam powiedzieć to pewnie, jednak głos trochę mi zadrżał.
To wszystko przez to, że Simon był ode mnie wyższy o głowę, umięśniony i po prostu przerażający.
-Masz rację... Ale z twoim chłopakiem może być znacznie gorzej- powiedział wyszczerzając zęby. No chyba sobie chuju żartujesz w tym momencie.
-Co?- zapytałam ponieważ nie mogłam uwierzyć w to co słyszałam.
-Chodź ze mną, albo zajmę się Zaynem i już nie będę taki przyjemny- wyjaśnił groźnym tonem.
Nie wiedziałam co mam zrobić.
Z jednej strony strasznie się bałam i nie chciałam nigdzie iść z tym facetem, wiedziałam już co to znaczy być czyimś niewolnikiem i przechodzić przez różnego rodzaju tortury. Jednak z drugiej strony, nie mogłam pozwolić na to, żeby Zaynowi stała się jakaś krzywda.
W końcu uległam, ponieważ strach przed tym, że Mulatowi mogłoby się coś stać wygrał. Szłam trzymana za ramię obok Simona. Na zewnątrz starałam się zachować pozory opanowania w środku jednak aż cała się trzęsłam i chciało mi się płakać. Najnormalniej w świecie bałam się.
Zayn mówił, że ten koleś może być bardzo niebezpieczny.
-Czego ty w ogóle chcesz?- zapytałam, kiedy wsiedliśmy do jego samochodu, a on zablokował drzwi żebym nie uciekła.
-Zayn wisi mi sporo kasy i najwyraźniej potrzebuje jakiejś motywacji.
-Przecież on ci odda te pieniądze tylko wyjdzie ze szpitala- co za kretyn. Czy on ma mózg? Jak Zayn ma mu oddać pieniądze skoro jest w szpitalu?
-No tak teraz to na pewno...- zaśmiał się i ruszył.
Przez całą drogę już więcej się nie odezwałam. Po jakiś dwudziestu minutach dojechaliśmy jak wywnioskowałam do jego mieszkania. Moja teza co do tego, że nie był zbyt mądry potwierdziła się, bo pozwolił mi poznać całą drogę tutaj i zobaczyć adres, więc przecież mogłam kogoś powiadomić.
-Wysiadamy- powiedział i odblokował drzwi dzięki czemu mogłam opuścić samochód. Weszliśmy do środka. Dom wyglądał zwyczajnie jak każdy inny- mały korytarz, a później salon i kuchnia. Niestety nie zobaczyłam nic więcej, bo zostałam podciągnięta w stronę schodów prowadzących do... piwnicy. No super. Od razu po moich plecach przebiegł nieprzyjemny dreszcz ponieważ wszystkie wspomnienia do mnie powróciły. Chociaż starałam się być spokojna, w środku aż cała trzęsłam się i krzyczałam ze strachu.
-Siadaj- Simon polecił mało przyjemnym tonem, kiedy już weszliśmy na dół, a przede mną zostało postawione krzesło. Zrobiłam tak jak kazał i prawie od razu poczułam na swoich kostkach u nóg mocny węzeł.
-Daj mi telefon- znów warknął. Nic się nie odezwałam tylko wyciągnęłam jeszcze nie związanymi rękoma komórkę z kieszeni spodni.
-Teraz będziesz miała okazję porozmawiać ze swoim Zaynem. Powiesz mu, że ma mi oddać całą kasę, bo inaczej będzie z tobą źle. Tylko bez żadnych numerów- wydał polecenie i podał mi mój telefon. Ręce mi się trzęsły, ale w końcu udało mi się wybrać odpowiedni numer. Odebrał po trzech sygnałach.
-Chodź, to zaraz się poznamy- podciągnął mnie za ramię, tak że oddaliliśmy się trochę od tłumu ludzi czekających na odprawę.
-Nigdzie z tobą nie idę. Puszczaj mnie- szarpnęłam się i nieco podniosłam ton głosu.
-Grzeczniej maleńka. I lepiej chodź jeśli nie chcesz żeby stała ci się krzywda- zagroził, a mój żołądek ścisnął się w supeł.
-Nic mi nie robisz przy tych wszystkich ludziach- chciałam powiedzieć to pewnie, jednak głos trochę mi zadrżał.
To wszystko przez to, że Simon był ode mnie wyższy o głowę, umięśniony i po prostu przerażający.
-Masz rację... Ale z twoim chłopakiem może być znacznie gorzej- powiedział wyszczerzając zęby. No chyba sobie chuju żartujesz w tym momencie.
-Co?- zapytałam ponieważ nie mogłam uwierzyć w to co słyszałam.
-Chodź ze mną, albo zajmę się Zaynem i już nie będę taki przyjemny- wyjaśnił groźnym tonem.
Nie wiedziałam co mam zrobić.
Z jednej strony strasznie się bałam i nie chciałam nigdzie iść z tym facetem, wiedziałam już co to znaczy być czyimś niewolnikiem i przechodzić przez różnego rodzaju tortury. Jednak z drugiej strony, nie mogłam pozwolić na to, żeby Zaynowi stała się jakaś krzywda.
W końcu uległam, ponieważ strach przed tym, że Mulatowi mogłoby się coś stać wygrał. Szłam trzymana za ramię obok Simona. Na zewnątrz starałam się zachować pozory opanowania w środku jednak aż cała się trzęsłam i chciało mi się płakać. Najnormalniej w świecie bałam się.
Zayn mówił, że ten koleś może być bardzo niebezpieczny.
-Czego ty w ogóle chcesz?- zapytałam, kiedy wsiedliśmy do jego samochodu, a on zablokował drzwi żebym nie uciekła.
-Zayn wisi mi sporo kasy i najwyraźniej potrzebuje jakiejś motywacji.
-Przecież on ci odda te pieniądze tylko wyjdzie ze szpitala- co za kretyn. Czy on ma mózg? Jak Zayn ma mu oddać pieniądze skoro jest w szpitalu?
-No tak teraz to na pewno...- zaśmiał się i ruszył.
Przez całą drogę już więcej się nie odezwałam. Po jakiś dwudziestu minutach dojechaliśmy jak wywnioskowałam do jego mieszkania. Moja teza co do tego, że nie był zbyt mądry potwierdziła się, bo pozwolił mi poznać całą drogę tutaj i zobaczyć adres, więc przecież mogłam kogoś powiadomić.
-Wysiadamy- powiedział i odblokował drzwi dzięki czemu mogłam opuścić samochód. Weszliśmy do środka. Dom wyglądał zwyczajnie jak każdy inny- mały korytarz, a później salon i kuchnia. Niestety nie zobaczyłam nic więcej, bo zostałam podciągnięta w stronę schodów prowadzących do... piwnicy. No super. Od razu po moich plecach przebiegł nieprzyjemny dreszcz ponieważ wszystkie wspomnienia do mnie powróciły. Chociaż starałam się być spokojna, w środku aż cała trzęsłam się i krzyczałam ze strachu.
-Siadaj- Simon polecił mało przyjemnym tonem, kiedy już weszliśmy na dół, a przede mną zostało postawione krzesło. Zrobiłam tak jak kazał i prawie od razu poczułam na swoich kostkach u nóg mocny węzeł.
-Daj mi telefon- znów warknął. Nic się nie odezwałam tylko wyciągnęłam jeszcze nie związanymi rękoma komórkę z kieszeni spodni.
-Teraz będziesz miała okazję porozmawiać ze swoim Zaynem. Powiesz mu, że ma mi oddać całą kasę, bo inaczej będzie z tobą źle. Tylko bez żadnych numerów- wydał polecenie i podał mi mój telefon. Ręce mi się trzęsły, ale w końcu udało mi się wybrać odpowiedni numer. Odebrał po trzech sygnałach.
-Hej kochanie, jesteś już w samolocie?- zapytał dość wesołym tonem. Pewnie miał nadzieję, że już bezpieczna lecę do Miami.
-N-nie... Jestem u Simona- powiedziałam lekko się jąkając.
-Co?! Jak to?!- jego humor od razu się zmienił.
-Musisz mu oddać te pieniądze Zayn, bo inaczej...- urwałam.
-Nic się nie martw Kim nie pozwolę cię skrzywdzić- usłyszałam i nawet nie zdążyłam nic odpowiedzieć, bo Simon wyrwał mi telefon.
Chciałam powiedzieć Zaynowi, że go kocham, tylko tyle. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Już nie wytrzymałam dłużej. Dlaczego to zawsze mnie muszą spotykać takie rzeczy?
Chciałam powiedzieć Zaynowi, że go kocham, tylko tyle. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Już nie wytrzymałam dłużej. Dlaczego to zawsze mnie muszą spotykać takie rzeczy?
-Teraz już rozumiesz?!- warknął Simon do telefonu.
-Masz czas do wieczora- powiedział i zakończył połączenie. Po moich policzkach nadal ciekły pojedyncze łzy. Chciałam je wytrzeć, ale moje ręce zostały związanie z tyłu. Cicho syknęłam kiedy węzeł został zaciśnięty. Na sto procent będę miała po tym ślad.
Czym ty się przejmujesz Kim? Małym obtarciem po linie?! Przecież on cię nawet może zabić!-odezwała się moja podświadomość.
Czym ty się przejmujesz Kim? Małym obtarciem po linie?! Przecież on cię nawet może zabić!-odezwała się moja podświadomość.
-Lepiej dla ciebie, żeby twój chłoptaś przyniósł forsę- rzucił do mnie i opuścił pomieszczenie zostawiając mnie całkiem samą.
Zayn
No nie, nie, NIE! Co ja kurwa najlepszego zrobiłem! To jest chyba jakiś pieprzony żart.
Od rozmowy z Kimberly minęło zaledwie jakieś dziesięć minut, a ja nadal nie potrafię się uspokoić. To wszystko moja wina... Jak coś jej się stanie to nigdy sobie tego nie wybaczę. Muszę coś zrobić. Ratować ją. Teraz.
Od rozmowy z Kimberly minęło zaledwie jakieś dziesięć minut, a ja nadal nie potrafię się uspokoić. To wszystko moja wina... Jak coś jej się stanie to nigdy sobie tego nie wybaczę. Muszę coś zrobić. Ratować ją. Teraz.
W końcu otrząsnąłem się i usiadłem na skraju łóżka. Odpiąłem wszystkie kabelki, które były przypięte do mojego ciała i wyciągnąłem kroplówkę. Trochę zabolało, ale to nie jest teraz ważne. Z walizki, którą przyniosła mi Kim wyciągnąłem pierwsze lepsze dżinsy i koszulkę. Wziąłem wszystkie moje rzeczy i już miałem wychodzić z sali, kiedy nagle weszła pielęgniarka.
-Co pan robi? Powinien pan leżeć w łóżku- powiedziała trochę przestraszona moim zachowaniem.
-Chcę się wypisać na własne życzenie- rzuciłem tylko i wymijając ją wszedłem do łazienki, by się w końcu przebrać. Po chwili już gotowy wyszedłem z pomieszczenia. Szedłem korytarzem prosto do wyjścia, kiedy nagle na mojej drodze stanął lekarz.
-Jest pan pewien, że chce się pan wypisać?- zapytał.
-Tak, już nawet jestem gotowy do wyjścia- oznajmiłem niecierpliwie.
-Dobre w takim razie proszę chwileczkę poczekać na wypis.
-Nie mogę czekać! Już i tak jest późno!- uniosłem się nieco i właśnie wtedy poczułam to duszące uczucie w klatce piersiowej.
-Spokojnie. Nie może się pan denerwować- mimo mojej nieuprzejmości lekarz próbował mnie uspokoić. Nic się nie odezwałam tylko usiadłem na wolnym krześle pod ścianą.
-Niech pan już idzie po ten wypis- powiedziałem ciężko oddychając. Lekarz tylko pokręcił zrezygnowany głową, ale w końcu zniknął w pokoju z napisem "Ordynator".
Siedziałem tak opierając łokcie na kolanach, co chwilę lekko pokaszlując. Chyba muszę zacząć zażywać te leki, które wczoraj przepisał mi lekarz, bo to przed chwilą wcale nie było przyjemne. Nie chcę do końca życia przy najmniejszym zdenerwowaniu znów przez to przechodzić.
-Proszę tutaj jest wypis- powiedział lekarz wręczając mi białą kartkę.
-Dziękuję, do widzenia- odpowiedziałem i szybko wyszedłem. W sumie to nawet nie wiedziałem co mam zrobić, gdzie iść. Nagle jak na zawołanie mój telefon zawibrował. Wyciągnąłem go z kieszeni spodni i zobaczyłem nową wiadomość od nieznanego numeru.
-Dziękuję, do widzenia- odpowiedziałem i szybko wyszedłem. W sumie to nawet nie wiedziałem co mam zrobić, gdzie iść. Nagle jak na zawołanie mój telefon zawibrował. Wyciągnąłem go z kieszeni spodni i zobaczyłem nową wiadomość od nieznanego numeru.
Nieznany: Dziś o 21:00 w Ditmars Park. Przynieś pieniądze to nikomu nic się nie stanie.
Przeczytałem to i znowu cały się zagotowałem. Ten dupek wkurwia mnie jak nikt inny. Najgorsze jest to, że myślałem, że się kumplujemy, a on mi robi takie coś...
No dobra mam jeszcze kilka godzin... Co mam robić? Przeszedłem kilka kroków i usiadłem na jednej z miejskich ławek. Postanowiłem zadzwonić do Nialla. Odebrał po drugim sygnale.
-No cześć bracie- zaczął od razu.
-Cześć- odpowiedziałem normalnym tonem.
-Co z Simonem oddałeś mu te pieniądze?- zaczął wypytywać.
-Nie mów mi nawet o tym chuju- podniosłem nieco głos.
-Mów co się stało, nic ci nie jest?
-Mi nie, ale on porwał Kim.
-Co ty pieprzysz?! I ty jeszcze jej nie ratujesz?!- on również się uniósł.
-Wiedziałem, że tak będzie, to wszystko moja wina- załamałem się.
-Ej stary spokojnie. On ją porwał żebyś mu oddał kasę nie?
-No tak. Ale tak strasznie się o nią boję...
-To po prostu idź do niego i się z nim rozpraw. Wiem przecież, że potrafisz- pocieszał mnie.
-Ale ja nawet nie wiem gdzie on może ją trzymać, nie znam jego adresu. Kiedy brałem od niego samochód spotkaliśmy się na jakimś parkingu- wyjaśniłem.
-Kurde no to nie wiem. A masz dla niego te pieniądze?
-A przelałeś mi je?- odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
-No tak. Nawet nie byłeś jeszcze sprawdzić?!
-Dopiero co wyszedłem z tego pieprzonego szpitala. Ale to dobra myśl... Powinienem iść po ten hajs.
-Myśl Malik myśl. Idź coś zjeść, bo pewnie szpitalne żarcie nie jest zbyt pożywne, a później oddaj mu tą forsę i zabierz stamtąd Kim- mówił, a ja tylko słuchałem w ciszy.
-Masz rację. Muszę coś zrobić. Jak tylko dorwę tego dupka to mu pokaże, że ze mną się nie zadziera- powiedziałem zaciskając wolną dłoń w pięść.
-No i takiego Zayn'a znam- zaśmiał się po drugiej stronie.
-Idziemy- warknął i pociągnął mnie za sobą na górę.
-Gdzie tym razem mnie ciągniesz?- zająkałam się.
-Zamknij się i chodź- warknął na mnie. Wyszliśmy na zewnątrz, a później wsiedliśmy do samochodu, którym tutaj przyjechaliśmy. Simon wepchnął mnie na tylne siedzenia i zatrzasnął za mną drzwi. On sam usiadł na miejscu kierowcy i odpalił silnik. Przez całą drogę milczałam. W końcu po kilkunastu minutach dotarliśmy chyba do jakiegoś parku.
-Siedź tu i się zamknij, bo będzie źle- zagroził i wysiadł zamykając mnie w środku. Podszedł do jakiegoś budynku kilka kroków dalej i oparł się o jedną ze ścian. Czekał... Mam tylko nadzieję, że czeka na Zayna. Po około piciu minutach w końcu ktoś się zjawił.
Zayn! Kiedy tylko go zobaczyłam uśmiech sam wkradł się na moją twarz, ale jednocześnie po moim policzku popłynęła jedna łza.
Obserwowałam wszystko z wnętrza samochodu. Zayn niósł torbę ze Starbucks'a. Podszedł do Simona i podał mu ją. Wywnioskowałam, że były tam pieniądze. Zaczęli o czymś bardzo żywo rozmawiać, a nawet na siebie wrzeszczeć. Niestety nie mogłam usłyszeć o co chodzi. Nagle Zayn rzucił się na Simona i powalił go na ziemię. Usiadł na nim okrakiem i zaczął okładać go pięściami. Tamten nawet nie był w stanie nic zrobić. Po prostu próbował jakoś złagodzić uderzenia zasłaniając twarz rękoma. Wyglądało to okropnie. Ale nie powiem cieszyłam się, że to Simon obrywa. W końcu, kiedy tamten już przestał się ruszać Zayn przestał. Mam nadzieję, że go nie zabił...
Zaczął rozglądać się dookoła, kiedy tylko zobaczył samochód zaraz do niego podbiegł.
-Zayn- krzyknęłam, kiedy ten stanął zaraz obok.
-Kim tak bardzo cię przepraszam- krzyknął żebym mogła go usłyszeć przez szyby samochodu.
-Wypuść mnie już stąd- poprosiłam. On zaraz podbiegł do leżącego na ziemi Simon'a i wyciągnął z jego kieszeni kluczyki. Otworzył samochód i w końcu mogłam z niego wyjść. Od razu rzuciłam się na Zayna mocno go przytulając. On również odwzajemnił uścisk i złożył pocałunek na moim czole.
-Nic ci nie jest?- zapytał ciężko oddychając.
-Nie, wszystko okej. Dziękuję- powiedziałam i złączyłam nasze usta w pocałunku. Może i nie widziałam go tylko jeden dzień, ale stęskniłam się za nim jak nigdy.
-Czy on...- zaczęłam, kiedy już się od siebie odsunęliśmy.
-Tylko stracił przytomność, nie martw się. Wszystko będzie dobrze- powiedział przyciągając mnie do siebie i mocno obejmując.
Hejcia :D
Postanowiłyśmy, że jednak nie zawiesimy bloga, ale w sierpniu rozdziały będą dodawane nieco rzadziej. Mamy nadzieję, że zostaniecie z nami, bo my ciągle tutaj jesteśmy z wami xD
Zajrzyjcie też na nasze drugie opowiadanie, na którym pojawił się już trzeci rozdział http://one-moment-harry-styles-ff.blogspot.com/2015/08/rozdzia-3.html
Przeczytałem to i znowu cały się zagotowałem. Ten dupek wkurwia mnie jak nikt inny. Najgorsze jest to, że myślałem, że się kumplujemy, a on mi robi takie coś...
No dobra mam jeszcze kilka godzin... Co mam robić? Przeszedłem kilka kroków i usiadłem na jednej z miejskich ławek. Postanowiłem zadzwonić do Nialla. Odebrał po drugim sygnale.
-No cześć bracie- zaczął od razu.
-Cześć- odpowiedziałem normalnym tonem.
-Co z Simonem oddałeś mu te pieniądze?- zaczął wypytywać.
-Nie mów mi nawet o tym chuju- podniosłem nieco głos.
-Mów co się stało, nic ci nie jest?
-Mi nie, ale on porwał Kim.
-Co ty pieprzysz?! I ty jeszcze jej nie ratujesz?!- on również się uniósł.
-Wiedziałem, że tak będzie, to wszystko moja wina- załamałem się.
-Ej stary spokojnie. On ją porwał żebyś mu oddał kasę nie?
-No tak. Ale tak strasznie się o nią boję...
-To po prostu idź do niego i się z nim rozpraw. Wiem przecież, że potrafisz- pocieszał mnie.
-Ale ja nawet nie wiem gdzie on może ją trzymać, nie znam jego adresu. Kiedy brałem od niego samochód spotkaliśmy się na jakimś parkingu- wyjaśniłem.
-Kurde no to nie wiem. A masz dla niego te pieniądze?
-A przelałeś mi je?- odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
-No tak. Nawet nie byłeś jeszcze sprawdzić?!
-Dopiero co wyszedłem z tego pieprzonego szpitala. Ale to dobra myśl... Powinienem iść po ten hajs.
-Myśl Malik myśl. Idź coś zjeść, bo pewnie szpitalne żarcie nie jest zbyt pożywne, a później oddaj mu tą forsę i zabierz stamtąd Kim- mówił, a ja tylko słuchałem w ciszy.
-Masz rację. Muszę coś zrobić. Jak tylko dorwę tego dupka to mu pokaże, że ze mną się nie zadziera- powiedziałem zaciskając wolną dłoń w pięść.
-No i takiego Zayn'a znam- zaśmiał się po drugiej stronie.
Kimberly
To był najgorszy dzień odkąd przyjechałam do Stanów. Ten cały Simon to straszny dupek. Zaczął się do mnie dobierać. Dotykał minie i nawet próbował ściągnąć moje spodnie. Nie dałam się, ale za to dostałam kilka razy w twarz. Na szczęście ktoś do niego zadzwonił, a ten wybiegł z domu jak oparzony.
Teraz znów siedzę sama i nawet mi to odpowiada. Przynajmniej nie widzę tej jego obleśniej mordy. Na zewnątrz już zaczęło się ściemniać, więc wnioskuję, że jest już koło 20. Boże niech Zayn już tutaj przyjdzie, bo ja dłużej tego nie wytrzymam. Wszystko mnie boli z siedzenia przez cały dzień w jednej pozycji, a do tego moja głowa pęka.
Nagle do pomieszczenia w którym się znajdowałam wpadł Simon. Zabrał się za rozwiązywanie węzłów.-Idziemy- warknął i pociągnął mnie za sobą na górę.
-Gdzie tym razem mnie ciągniesz?- zająkałam się.
-Zamknij się i chodź- warknął na mnie. Wyszliśmy na zewnątrz, a później wsiedliśmy do samochodu, którym tutaj przyjechaliśmy. Simon wepchnął mnie na tylne siedzenia i zatrzasnął za mną drzwi. On sam usiadł na miejscu kierowcy i odpalił silnik. Przez całą drogę milczałam. W końcu po kilkunastu minutach dotarliśmy chyba do jakiegoś parku.
-Siedź tu i się zamknij, bo będzie źle- zagroził i wysiadł zamykając mnie w środku. Podszedł do jakiegoś budynku kilka kroków dalej i oparł się o jedną ze ścian. Czekał... Mam tylko nadzieję, że czeka na Zayna. Po około piciu minutach w końcu ktoś się zjawił.
Zayn! Kiedy tylko go zobaczyłam uśmiech sam wkradł się na moją twarz, ale jednocześnie po moim policzku popłynęła jedna łza.
Obserwowałam wszystko z wnętrza samochodu. Zayn niósł torbę ze Starbucks'a. Podszedł do Simona i podał mu ją. Wywnioskowałam, że były tam pieniądze. Zaczęli o czymś bardzo żywo rozmawiać, a nawet na siebie wrzeszczeć. Niestety nie mogłam usłyszeć o co chodzi. Nagle Zayn rzucił się na Simona i powalił go na ziemię. Usiadł na nim okrakiem i zaczął okładać go pięściami. Tamten nawet nie był w stanie nic zrobić. Po prostu próbował jakoś złagodzić uderzenia zasłaniając twarz rękoma. Wyglądało to okropnie. Ale nie powiem cieszyłam się, że to Simon obrywa. W końcu, kiedy tamten już przestał się ruszać Zayn przestał. Mam nadzieję, że go nie zabił...
Zaczął rozglądać się dookoła, kiedy tylko zobaczył samochód zaraz do niego podbiegł.
-Zayn- krzyknęłam, kiedy ten stanął zaraz obok.
-Kim tak bardzo cię przepraszam- krzyknął żebym mogła go usłyszeć przez szyby samochodu.
-Wypuść mnie już stąd- poprosiłam. On zaraz podbiegł do leżącego na ziemi Simon'a i wyciągnął z jego kieszeni kluczyki. Otworzył samochód i w końcu mogłam z niego wyjść. Od razu rzuciłam się na Zayna mocno go przytulając. On również odwzajemnił uścisk i złożył pocałunek na moim czole.
-Nic ci nie jest?- zapytał ciężko oddychając.
-Nie, wszystko okej. Dziękuję- powiedziałam i złączyłam nasze usta w pocałunku. Może i nie widziałam go tylko jeden dzień, ale stęskniłam się za nim jak nigdy.
-Czy on...- zaczęłam, kiedy już się od siebie odsunęliśmy.
-Tylko stracił przytomność, nie martw się. Wszystko będzie dobrze- powiedział przyciągając mnie do siebie i mocno obejmując.
Hejcia :D
Postanowiłyśmy, że jednak nie zawiesimy bloga, ale w sierpniu rozdziały będą dodawane nieco rzadziej. Mamy nadzieję, że zostaniecie z nami, bo my ciągle tutaj jesteśmy z wami xD
Zajrzyjcie też na nasze drugie opowiadanie, na którym pojawił się już trzeci rozdział http://one-moment-harry-styles-ff.blogspot.com/2015/08/rozdzia-3.html
Jeśli przeczytałeś zostaw komentarz :)
Pierwszaaaaaaaa!!!!!!
OdpowiedzUsuńRozdziała świetny jak zawsze zresztą.
Bardzo się cieszę że jednak postanowiłyście nie zawieszać bloga :).
Czekam na next :*
To super że wracacie :D
OdpowiedzUsuńCzytam też tamto opowiadanie i czekam na next tu i tam ;)
Ooooo super roddział 😊genialne,piszcie dalej dziewczyny bo jest super ;3 milego wieczoru ☺
OdpowiedzUsuńswietny rodzial :) Bardzo sie ciesze ze nie zawieszacie bloga ! <3 :D Jestescie najlepsze ;* Do nastepnego ;*
OdpowiedzUsuńSuper xD
OdpowiedzUsuńJej ! Genialny rozdział. Czekam na next :*
OdpowiedzUsuńTak się cieszę 😊😊😊😊 super rozdział jak zawsze 😊😊😊😊 Jesteście Cudowne 😊😊😊 czekam na kolejny 😊😊😊
OdpowiedzUsuńCudownyy <3 Bardzo się cieszę, że nie zwieszacie bloga *.* Pozdrawiam i życzę weny .. :)
OdpowiedzUsuńpięknie ^^ + chciałabym zaprosić na tego photobloga - dziewczyna ma talent http://lifeisbeautiful-photography.blogspot.com
OdpowiedzUsuńMhhm ntroszkę się porobiło :o Ahh ten Zayn :) heh.. Cieszę się, że nie zawieszacie bloga :* Bardzo go polubiłam i jest to jeden z najlepszych jaki czytałam. Zycze udanych wakacji, weny i udanego dnia. Pozdrawiam xx
OdpowiedzUsuńSuper czekam na next :D <3
OdpowiedzUsuńBoskie <3 czekam na nexta :***
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział :)) Cieszę się ze Zayn tak szybko zareagował ;* Czekam na nexta xd hihi
OdpowiedzUsuńOoo *_* Cieszę się,że napisałyście w wakacje. Pozdrawiam gorąco i weny życzę dziewczyny! xx
OdpowiedzUsuńHejka dziewczyny. Nie dawno oglądałam zwiastun drógiej części Bally i tak się zastanaeiam czy pomysły zawarte w filmiku są dalej "aktualne" :D czy może zmieniłyście trochę historię.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Pewnie że są aktualne xd Może jeszcze tego nie widać, ale przy kolejnych rozdzialach będzie już można zobaczyć związek ze zwiastunem :)
UsuńO jejku ! Już nie moge się doczekać. Mam tylko nadzieje, że wszystko się dobrze ułoży. Pozdrawiam :*
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńHejka dziewczyny. Nie dawno oglądałam zwiastun drógiej części Bally i tak się zastanaeiam czy pomysły zawarte w filmiku są dalej "aktualne" :D czy może zmieniłyście trochę historię.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Super rozdział. Fajnie, że nie zawieszacie bloga i życzę weny :*
OdpowiedzUsuńUff... Przynajmniej nie zrobił jej nic złego
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle boski *.*
Dziękuję, życzę weny i czekam na następny :-)
Extra! Czekam na next'a! <3
OdpowiedzUsuńuf swietny rozdzial x
OdpowiedzUsuńDobre! Czekam na next'a! :D
OdpowiedzUsuńSuper z reszta jak zawsze
OdpowiedzUsuńZnalazłam Wasze ff wczoraj i nie sądziłam, że tak się w nie wciągnę i przeczytam 67 rozdziałów w parę godzin.. :D naprawdę szanuję Waszą pracę dziewczyny i nie mogę doczekać się następnego rozdziału! Szkoda, że będą one się teraz rzadziej pojawiać, ale rozumiem, że macie też życie poza ff, a to jest tylko hobby. Ale błagam, nigdy nie przestawajcie pisać. Pozdrawiam :D xx
OdpowiedzUsuńTak samo jak koleżanka na górze,czytam od wczoraj i ja się po prsotu zakochałam! Mega mega szacunek i uznanie dziewcyzny.Robicie to co kochacie,i jeszcze wychodzi wam to...Ekhem,zajebicie! Weny weny i jeszcze raz weny! Pozdrawiam xx
OdpowiedzUsuńpolac tym dziewczyna 2 ostatnie komenty ^ :*
OdpowiedzUsuńJedno wielkie WOW! Szacun i uznanie moje drogie. To jest po prostu.. no ... BOOM! Bez wątpienia, te ff znalazło by się w czołówce moich ulubionych ( nie mówiąc o pewnym co najmniej 2 miejscu,jak nie 1 :) ). Po prostu...róbcie dalej to co kochacie,bo wychodzi wam to super. Weny dla was i dobrych tych ostatnich dni wakacji ;3 xD
OdpowiedzUsuńŚwietny ❤
OdpowiedzUsuń