Zayn
-Jesteś kurwa zadowolony?!- krzyknąłem wskazując dłonią na drzwi wyjściowe, w których przed chwilą zniknęła Kimberly- Jeśli miałeś coś do mnie, trzeba było załatwić to ze mną, a nie mieszać w to ją! I tak się dużo wycierpiała...- ostatnią część powiedziałem nieco ciszej.
-Zayn chodź. Nie warto rozmawiać z takim dupkiem. Musimy znaleźć Kim- poczułem na sobie dłonie Nialla, które pociągnęły mnie w tył.
-Trzeba skończyć to co się zaczęło- odparł niespodziewanie Zack- Nie odpuszczę tak łatwo. Na początku może to wszystko była tylko gra, ale z biegiem czasu Kim stawała mi się coraz bliższa- a tego to już kompletnie się nie spodziewałem.
Miał koleś szczęście, że Niall nadal mnie lekko przytrzymywał, bo nie skończyłoby się to dla niego za dobrze.
Miał koleś szczęście, że Niall nadal mnie lekko przytrzymywał, bo nie skończyłoby się to dla niego za dobrze.
-Zejdź mi lepiej z oczu i odpieprz się od nas póki jeszcze masz okazję- zagroziłem zaciskając dłonie w pięści.
-Rozstrzygnijmy to w uczciwy sposób- wypalił, a ja tylko posłałem mu spojrzenie typu "co ty pierdolisz?!"- Mam namyśli wyścig. Przegrany schodzi z drogi zwycięzcy- wyjaśnił, a przez moją głowę zaczęły przelatywać setki myśli.
-Chcesz potraktować Kim jako jakaś nagrodę?!- zapytałem podniesionym głosem, ale kto na moim miejscu postąpił by inaczej. Kimberly była moją dziewczyną i nie pozwolę traktować jej jak rzecz.
-Nie tylko Kimberly. Jeśli wygrasz już nigdy mnie nie zobaczysz- sprecyzował.
-A załóżmy, hipotetycznie, że przegram. Co wtedy?- wolałem się upewnić.
-Wtedy Kim będzie ze mną, jeśli będzie chciała. To mi wystarczy, bo ty ją stracisz- odparł pewny siebie.
Nie wiedziałem co mam zrobić. Stałem chwilę wpatrzony w jego ohydną twarz i nic nie mówiłem. Rozważałem wszystkie za i przeciw, aż w końcu odwróciłem się w stronę Nialla. On tylko pokiwał głową, co oznaczało, że powinienem się zgodzić.
Nie wiedziałem co mam zrobić. Stałem chwilę wpatrzony w jego ohydną twarz i nic nie mówiłem. Rozważałem wszystkie za i przeciw, aż w końcu odwróciłem się w stronę Nialla. On tylko pokiwał głową, co oznaczało, że powinienem się zgodzić.
-Niech ci będzie- rzuciłem w końcu- Gdzie i kiedy?
-Jutro wieczorem, tam gdzie zawsze?- zaproponował.
-Będę, a ty już zacznij szykować się do wyjazdu z miasta- powiedziałem niezbyt przyjemnym tonem i odwracając się na pięcie opuściłem klub. Zaraz za mną szedł również Niall.
-W co ja się kurwa wpakowałem- powiedziałem wściekły, kopiąc w oponę mojego
samochodu i ciągnąc za końcówki swoich włosów.
Ten dzień to dla mnie stanowczo za dużo. Z pełną odpowiedzialnością mogę zaliczyć go do tych gorszych w moim życiu.
-Chyba powinieneś odpocząć- poradził mój przyjaciel, pojawiając się obok.
-Nie ma szans, że dzisiaj zasnę- wiedziałem, że tak będzie pomimo tego, że poprzedniej nocy także nie zmrużyłem oczu.
-Więc co zamierzasz?- zapytał.
-Nie wiem, chyba muszę się napić…
-Nie zamierzasz porozmawiać o tym wszystkim z Kim?
-Nie chcę jej na razie widzieć. Chyba rozumiesz- powiedziałem zgodnie z prawdą. Zawiodłem się na niej. Ufałem jej i kochałem, a ona tak po prostu mnie zdradziła. Nie sądziłem, że byłaby do czegoś takiego zdolna, ale najwidoczniej nie znałem jej wystarczająco dobrze.
-Nie będę cię namawiał. Sam pewnie postąpiłbym podobnie- przyznał i poklepał mnie po ramieniu.
Cieszę się, że jest teraz ze mną. Mam się przynajmniej komu wygadać i poradzić w niektórych sprawach.
-Może… chciałbyś pojechać do mnie?- zapytałem, bo mimo tego, że miałem w planach upicie się, to nie chciałem tego robić sam.
-Powiedz po prostu, że nie dasz sobie rady beze mnie, a nie owijasz w bawełnę- zaśmiał się, a ja tylko pokręciłem zrezygnowany głową, ale mimo to lekko się uśmiechnąłem.
-No dobra, to jak?- zapytałem jeszcze raz.
-Pewnie, że jadę. Nie dam ci przecież pić w samotności. Idę po samochód, a ty jedź- powiedział i nie czekając nawet na moją odpowiedź, ruszył w kierunku gdzie zostawił swoje auto.
Po niecałych dziesięciu minutach jazdy byłem już pod domem. Otworzyłem garaż i zaparkowałem tam samochód. Kiedy akurat go zamykałem na podjazd wjechał Niall. Zaczekałem na niego i oboje weszliśmy do domu. Od razu włączyłem telewizor w salonie, a blondyn oczywiście już się rozgościł. Nie miałem nic przeciwko, a nawet cieszyłem się, że czuł się u mnie jak u siebie i ciągle się ze mną przyjaźnił, bo jak widać po dzisiejszym dniu, takich osób w moim otoczeniu nie ma za wiele…
Przyniosłem nam po dwie puszki piwa, które akurat miałem w lodówce i postawiłem na stoliku, siadając na kanapie.
-Tak bez żadnych przekąsek?- zajęczał niezadowolony.
-Wiesz gdzie jest kuchnia- wskazałem dłonią na odpowiednie pomieszczenie, a po chwili Niall wrócił niosąc dwie paczki chipsów i jakieś orzeszki, które zostały po wczorajszej, dość nieudanej imprezie.
Dwie godziny później wspólnie pokonaliśmy po trzy puszki piwa i prawie całą butelkę wódki. Powoli zaczynałem czuć jak alkohol na mnie działa. A wiadomo jak na mnie działał… Całkiem odwrotnie jak dragi. Czułem więc coraz silniejszą chęć wyrzucenia z siebie wszystkich emocji.
-Ty też mnie zostawisz? Tak jak wszyscy…- zwróciłem się do Nialla, który już prawie zasypiał na siedząco.
-Co?- zapytał zdezorientowany- Dlaczego miałbym zostawić mojego przyjaciela…
-Bo jestem beznadziejny i umiem tylko sprawiać wszystkim ból- przyznałem i upiłem jeszcze łyka wódki prosto z butelki, którą Niall i tak właśnie w tej chwili mi zabrał i odstawił na bok.
-Nie jesteś beznadziejny. Jesteś moim jedynym przyjacielem. Zawsze mnie wspierasz, a co najważniejsze pomogłeś mi, kiedy naprawdę tego potrzebowałem. Jesteś dobrym człowiekiem- mówił odrobinę niewyraźnie, ale zrozumiałem dokładnie każde wypowiedziane przez niego słowo.
-To dlaczego Kim odeszła, kiedy ja ją naprawdę kocham.
-Tego nie wiem, ale mogę cię zapewnić, że jeszcze kiedyś wszystko między wami się ułoży. Zobaczysz…
Ten dzień to dla mnie stanowczo za dużo. Z pełną odpowiedzialnością mogę zaliczyć go do tych gorszych w moim życiu.
-Chyba powinieneś odpocząć- poradził mój przyjaciel, pojawiając się obok.
-Nie ma szans, że dzisiaj zasnę- wiedziałem, że tak będzie pomimo tego, że poprzedniej nocy także nie zmrużyłem oczu.
-Więc co zamierzasz?- zapytał.
-Nie wiem, chyba muszę się napić…
-Nie zamierzasz porozmawiać o tym wszystkim z Kim?
-Nie chcę jej na razie widzieć. Chyba rozumiesz- powiedziałem zgodnie z prawdą. Zawiodłem się na niej. Ufałem jej i kochałem, a ona tak po prostu mnie zdradziła. Nie sądziłem, że byłaby do czegoś takiego zdolna, ale najwidoczniej nie znałem jej wystarczająco dobrze.
-Nie będę cię namawiał. Sam pewnie postąpiłbym podobnie- przyznał i poklepał mnie po ramieniu.
Cieszę się, że jest teraz ze mną. Mam się przynajmniej komu wygadać i poradzić w niektórych sprawach.
-Może… chciałbyś pojechać do mnie?- zapytałem, bo mimo tego, że miałem w planach upicie się, to nie chciałem tego robić sam.
-Powiedz po prostu, że nie dasz sobie rady beze mnie, a nie owijasz w bawełnę- zaśmiał się, a ja tylko pokręciłem zrezygnowany głową, ale mimo to lekko się uśmiechnąłem.
-No dobra, to jak?- zapytałem jeszcze raz.
-Pewnie, że jadę. Nie dam ci przecież pić w samotności. Idę po samochód, a ty jedź- powiedział i nie czekając nawet na moją odpowiedź, ruszył w kierunku gdzie zostawił swoje auto.
Po niecałych dziesięciu minutach jazdy byłem już pod domem. Otworzyłem garaż i zaparkowałem tam samochód. Kiedy akurat go zamykałem na podjazd wjechał Niall. Zaczekałem na niego i oboje weszliśmy do domu. Od razu włączyłem telewizor w salonie, a blondyn oczywiście już się rozgościł. Nie miałem nic przeciwko, a nawet cieszyłem się, że czuł się u mnie jak u siebie i ciągle się ze mną przyjaźnił, bo jak widać po dzisiejszym dniu, takich osób w moim otoczeniu nie ma za wiele…
Przyniosłem nam po dwie puszki piwa, które akurat miałem w lodówce i postawiłem na stoliku, siadając na kanapie.
-Tak bez żadnych przekąsek?- zajęczał niezadowolony.
-Wiesz gdzie jest kuchnia- wskazałem dłonią na odpowiednie pomieszczenie, a po chwili Niall wrócił niosąc dwie paczki chipsów i jakieś orzeszki, które zostały po wczorajszej, dość nieudanej imprezie.
Dwie godziny później wspólnie pokonaliśmy po trzy puszki piwa i prawie całą butelkę wódki. Powoli zaczynałem czuć jak alkohol na mnie działa. A wiadomo jak na mnie działał… Całkiem odwrotnie jak dragi. Czułem więc coraz silniejszą chęć wyrzucenia z siebie wszystkich emocji.
-Ty też mnie zostawisz? Tak jak wszyscy…- zwróciłem się do Nialla, który już prawie zasypiał na siedząco.
-Co?- zapytał zdezorientowany- Dlaczego miałbym zostawić mojego przyjaciela…
-Bo jestem beznadziejny i umiem tylko sprawiać wszystkim ból- przyznałem i upiłem jeszcze łyka wódki prosto z butelki, którą Niall i tak właśnie w tej chwili mi zabrał i odstawił na bok.
-Nie jesteś beznadziejny. Jesteś moim jedynym przyjacielem. Zawsze mnie wspierasz, a co najważniejsze pomogłeś mi, kiedy naprawdę tego potrzebowałem. Jesteś dobrym człowiekiem- mówił odrobinę niewyraźnie, ale zrozumiałem dokładnie każde wypowiedziane przez niego słowo.
-To dlaczego Kim odeszła, kiedy ja ją naprawdę kocham.
-Tego nie wiem, ale mogę cię zapewnić, że jeszcze kiedyś wszystko między wami się ułoży. Zobaczysz…
Usłyszałem dźwięk tłuczonego szkła dobiegający z
dołu, więc od razu podniosłem się do pozycji siedzącej. Ta forma pobudki nie należała do najmilszych…
Zerknąłem tylko na zegarek, który wskazywał jedenastą czterdzieści siedem i zakładając pierwsze lepsze dresy zszedłem na dół, po drodze ziewając i przecierając oczy. Wszedłem do kuchni i… no tak mogłem się domyślić co, a raczej kto był przyczyną mojej przedwczesnej pobudki.
-Co się stało?- zapytałem widząc blondyna w nie najlepszej formie.
-Chciałem napić się wody, ale upuściłem szklankę. Przepraszam, nie chciałem cię obudzić- zaczął się tłumaczyć i zbierać potłuczone kawałki szkła.
-Spoko i tak już jest późno. Ale tak w ogóle to mi też możesz nalać tej wody- powiedziałem siadając przy stole i opierając głowę na rękach.
-Nie trzeba było wczoraj tyle pić- stwierdził Niall po chwili, siadając naprzeciwko mnie i podając mi szklankę wody.
-Potrzebowałem tego, ale dzisiaj czuję się chyba jeszcze gorzej- przyznałem i wypiłem całą zawartość naczynia.
-Wiesz, że dzisiaj się ścigasz, nie?- przypomniał.
-Tak bardzo nie chcę, ale muszę mu pokazać gdzie jego miejsce.
-Dzisiaj na torze nie powinno być ludzi. Nie ma żadnych zaplanowanych wyścigów- poinformował mnie.
-Czyli będę musiał skopać mu tyłek bez widowni- przygryzłem wargę, bo samo wspomnienie Zacka powodowało u mnie nerwowość.
-Ja chętnie popatrzę- zaśmiał się.
-No to chyba muszę zacząć się jakoś przygotowywać- powiedziałem wstając.
-Może najpierw coś zjemy?
-Nie dam rady nic przełknąć. Wezmę tylko coś na głowę, ale ty bierz sobie co tylko chcesz- posłałem mu uśmiech.
O piętnastej byłem już w miarę dobrej formie i starałem skupić się tylko na czekającym mnie niedługo wyścigu. Siedziałem w garażu sprawdzając ostatnie rzeczy w moim ferrari 599xx, którego używałem tylko przy wyjątkowych okazjach. Niall postanowił jechać do siebie, mamy się spotkać dopiero na miejscu.
Kończyłem sprawdzanie hamulców, kiedy nagle usłyszałem swoje imię. Wyczołgałem się spod samochodu i w bramie od garażu zobaczyłem Chrisa. Szczerze mówiąc to nie spodziewałem się go tutaj, ale jeśli już przyszedł zobaczę co ma do powiedzenia.
-Co?- rzuciłem obojętnie.
-Nadal twierdzę, że zachowałeś się jak skończony dupek, kiedy uderzyłeś Kim, ale… Chciałem cię też przeprosić- powiedział, a mnie lekko zatkało.
Myślałem, że przyszedł tutaj żeby robić mi kolejne wykłady, a tymczasem on przyszedł mnie przeprosić. Nie wiem co mam o tym myśleć.
-Gdybyś wiedział co ona zrobiła, wcale byś mnie za takiego nie uważał- wypaliłem od razu.
-Co takiego zrobiła?- zdziwił się i podszedł bliżej, a ja wstałem z podłogi i teraz nasze oczy były na podobnej wysokości.
-Zdradziła mnie, po prostu. Pieprzyła się z innym facetem. A na dodatek to brat Sue- wyjaśniłem wszystko trochę bardziej nerwowo niż planowałem.
-Jakiej Sue?- nadal nie do końca rozumiał.
-To ta laska z czerwonymi włosami, którą kiedyś zabiłem… pamiętasz?- no już prościej się nie dało.
-Wiesz pamiętam jakąś, ale w tamtym czasie było wiele lasek- ciągnął.
-Nie ważne- jęknąłem- A teraz jeśli wybaczysz wrócę do pracy, bo za chwilę mam ważny wyścig- powiedziałem sztucznie miło.
-Z kim się ścigasz?- ciągle pytał i nie dawał za wygraną.
-Z Zackiem i proszę cię naprawdę potrzebuję teraz spokoju.
-Kiedy? Jadę z tobą- zaoferował od razu.
-Po co? Żeby znowu wytykać mi jaki to jestem zły i nieczuły?- teraz to ja mu to wypomniałem.
-Przecież cię już przeprosiłem. Zrozum też mnie. Byłem w szoku…
-Dobra niech ci już będzie- westchnąłem- Idź do garażu podziemnego, weź samochód jaki ci pasuje i bądź tutaj o osiemnastej- powiedziałem, na co chłopak pokiwał tyko głową i zniknął za drzwiami prowadzącymi to mojego "tajnego" parkingu.
Zerknąłem tylko na zegarek, który wskazywał jedenastą czterdzieści siedem i zakładając pierwsze lepsze dresy zszedłem na dół, po drodze ziewając i przecierając oczy. Wszedłem do kuchni i… no tak mogłem się domyślić co, a raczej kto był przyczyną mojej przedwczesnej pobudki.
-Co się stało?- zapytałem widząc blondyna w nie najlepszej formie.
-Chciałem napić się wody, ale upuściłem szklankę. Przepraszam, nie chciałem cię obudzić- zaczął się tłumaczyć i zbierać potłuczone kawałki szkła.
-Spoko i tak już jest późno. Ale tak w ogóle to mi też możesz nalać tej wody- powiedziałem siadając przy stole i opierając głowę na rękach.
-Nie trzeba było wczoraj tyle pić- stwierdził Niall po chwili, siadając naprzeciwko mnie i podając mi szklankę wody.
-Potrzebowałem tego, ale dzisiaj czuję się chyba jeszcze gorzej- przyznałem i wypiłem całą zawartość naczynia.
-Wiesz, że dzisiaj się ścigasz, nie?- przypomniał.
-Tak bardzo nie chcę, ale muszę mu pokazać gdzie jego miejsce.
-Dzisiaj na torze nie powinno być ludzi. Nie ma żadnych zaplanowanych wyścigów- poinformował mnie.
-Czyli będę musiał skopać mu tyłek bez widowni- przygryzłem wargę, bo samo wspomnienie Zacka powodowało u mnie nerwowość.
-Ja chętnie popatrzę- zaśmiał się.
-No to chyba muszę zacząć się jakoś przygotowywać- powiedziałem wstając.
-Może najpierw coś zjemy?
-Nie dam rady nic przełknąć. Wezmę tylko coś na głowę, ale ty bierz sobie co tylko chcesz- posłałem mu uśmiech.
O piętnastej byłem już w miarę dobrej formie i starałem skupić się tylko na czekającym mnie niedługo wyścigu. Siedziałem w garażu sprawdzając ostatnie rzeczy w moim ferrari 599xx, którego używałem tylko przy wyjątkowych okazjach. Niall postanowił jechać do siebie, mamy się spotkać dopiero na miejscu.
Kończyłem sprawdzanie hamulców, kiedy nagle usłyszałem swoje imię. Wyczołgałem się spod samochodu i w bramie od garażu zobaczyłem Chrisa. Szczerze mówiąc to nie spodziewałem się go tutaj, ale jeśli już przyszedł zobaczę co ma do powiedzenia.
-Co?- rzuciłem obojętnie.
-Nadal twierdzę, że zachowałeś się jak skończony dupek, kiedy uderzyłeś Kim, ale… Chciałem cię też przeprosić- powiedział, a mnie lekko zatkało.
Myślałem, że przyszedł tutaj żeby robić mi kolejne wykłady, a tymczasem on przyszedł mnie przeprosić. Nie wiem co mam o tym myśleć.
-Gdybyś wiedział co ona zrobiła, wcale byś mnie za takiego nie uważał- wypaliłem od razu.
-Co takiego zrobiła?- zdziwił się i podszedł bliżej, a ja wstałem z podłogi i teraz nasze oczy były na podobnej wysokości.
-Zdradziła mnie, po prostu. Pieprzyła się z innym facetem. A na dodatek to brat Sue- wyjaśniłem wszystko trochę bardziej nerwowo niż planowałem.
-Jakiej Sue?- nadal nie do końca rozumiał.
-To ta laska z czerwonymi włosami, którą kiedyś zabiłem… pamiętasz?- no już prościej się nie dało.
-Wiesz pamiętam jakąś, ale w tamtym czasie było wiele lasek- ciągnął.
-Nie ważne- jęknąłem- A teraz jeśli wybaczysz wrócę do pracy, bo za chwilę mam ważny wyścig- powiedziałem sztucznie miło.
-Z kim się ścigasz?- ciągle pytał i nie dawał za wygraną.
-Z Zackiem i proszę cię naprawdę potrzebuję teraz spokoju.
-Kiedy? Jadę z tobą- zaoferował od razu.
-Po co? Żeby znowu wytykać mi jaki to jestem zły i nieczuły?- teraz to ja mu to wypomniałem.
-Przecież cię już przeprosiłem. Zrozum też mnie. Byłem w szoku…
-Dobra niech ci już będzie- westchnąłem- Idź do garażu podziemnego, weź samochód jaki ci pasuje i bądź tutaj o osiemnastej- powiedziałem, na co chłopak pokiwał tyko głową i zniknął za drzwiami prowadzącymi to mojego "tajnego" parkingu.
Równo o osiemnastej trzydzieści ja, Niall i Chris
wjechaliśmy na teren toru. Było nas trzech, a Zack… on oczywiście był sam.
Wysiadł z samochodu i pewny siebie oparł się o maskę, czekając na mój ruch.
-To nie sesja zdjęciowa tylko wyścig, więc nie pozuj już tak tylko się ścigaj- krzyknąłem do niego wysiadając z samochodu.
-Ile okrążeń?- zapytał.
-Proponuję dwa- zadecydowałem.
-Niech będzie- powiedział i zajął z powrotem miejsce za kierownicą.
Ja również wsiadłem do środka, a kiedy zobaczyłem, że Niall i Chris idą w moją stronę uchyliłem szybę.
-Na pewno to wygrasz, tylko musisz się skupić- powiedział Niall.
-On nie ma z tobą szans. Od razu widać, że jest kiepski- dodał Chris.
-Dzięki chłopaki- powiedziałem wypuszczając głośno powietrze.
-Dobra pokaż mu kto tu jest najlepszy, a później idziemy uczcić to do jakiegoś klubu- zarządził Niall puszczając mi oczko.
Zaśmiałem się tylko i zamykając szybę ruszyłem w kierunku linii, która oznaczała „Start/Meta”.
-Kiedy raca wystrzeli ruszacie- poinformował Niall stając pomiędzy samochodami. Zacząłem naciskać gaz w miejscu, żeby mieć możliwie jak najlepszy start, co chwilę zerkając na Zacka. Wydawał się naprawdę pewny siebie, za to ja zaczynałem czuć coraz większą obawę. Do tej pory nie przegrałem jeszcze żadnego wyścigu, ale tamte były inne. Ścigałem się dla przyjemności, a teraz wyścig ma zadecydować czy wszystko będzie jak dawniej czy może wszystko stracę. To naprawdę wywiera presję.
-Uwaga! 3…2…1- usłyszałem mojego przyjaciela.
No dobra to teraz nie ma już odwrotu. Po chwili usłyszałem też dźwięk wystrzeliwanej racy, więc odruchowo przycisnąłem pedał gazu i z piskiem opon ruszyłem przed siebie. Starałem skupić się tylko na drodze przed sobą, chociaż w głowie miałem tysiące różnych myśli.
Na początek kilkudziesięciu metrowa prosta. Banał.
Zerknąłem w lusterko żeby zobaczyć gdzie jest mój przeciwnik. Był za mną, ale z każdą sekundą coraz bliżej. Teraz zmiana biegu, lekkie zredukowanie prędkości i pierwszy zakręt. Przede mną kolejna prosta, więc mogłem wycisnąć z tego cacuszka siódme poty, jechałem najszybciej jak się tylko dało. Wygląda na to, że Zack również miał dobry samochód, bo właśnie teraz się ze mną zrównał. Zbliżał się kolejny zakręt w prawo, ale nie mogłem zwolnić, bo wtedy by mnie wyprzedził. Zakręt był coraz bliżej, a ja nadal nie zwalniałem. Czułem ogromną adrenalinę. W końcu jednak zdecydowałem się nieco zdjąć nogę z gazu. Po prostu nie chciałem zginąć. Zack pokonał zakręt przede mną, ale tuż przed zakończeniem pierwszego okrążenia zdołałem go dogonić. Jechaliśmy w równym tempie. Aż w końcu znowu zaczęliśmy zbliżać się do tego zakrętu, na którym w poprzednim okrążeniu Zack mnie wyprzedził. Wiedziałem, że nie będzie już kolejnego kółka i tym samym nie mogłem dać się wyprzedzić. Naciskałem na gaz co dawało mi minimalną przewagę nad Zackiem, ale zaraz i on zrobił to samo i znowu byliśmy na równi. Nie wiedziałem co mam robić. Jeśli nadal będę jechał tak szybko nie zmieszczę się w zakręcie. Jeśli zwolnię Zack może wygrać… Słyszałem tylko warkot silników i czułem, że puls mam pewnie ponad setką. Jechałem jednak dalej tak jakby tam wcale nie było żadnego zakrętu. Zack robił to samo. Odwróciłem głowę w lewo by na niego spojrzeć. Był wpatrzony w przednią szybę i wydawał się nie zauważać świata wokół. W końcu zdecydowałem. W ostatniej, dosłownie ostatniej chwili wcisnąłem hamulec i jakimś cudem udało mi się bezpiecznie przejechać przez zakręt. Straciłem jednak z pola widzenia Zacka. Jechałem jednak dalej, ale po chwili spojrzałem w lusterko. Wiedziałem, że tak się to skończy… Samochód Zacka leżał na dachu zmasakrowany. Zatrzymałem swoje auto i wysiadłem z niego. Stałem chwilę nieruchomo, wpatrując się w to wszystko. Byłem chyba w szoku. Nagle jednak usłyszałem przeraźliwy huk, a wrak samochodu z Zackiem w środku, stanął w płomieniach.
-To nie sesja zdjęciowa tylko wyścig, więc nie pozuj już tak tylko się ścigaj- krzyknąłem do niego wysiadając z samochodu.
-Ile okrążeń?- zapytał.
-Proponuję dwa- zadecydowałem.
-Niech będzie- powiedział i zajął z powrotem miejsce za kierownicą.
Ja również wsiadłem do środka, a kiedy zobaczyłem, że Niall i Chris idą w moją stronę uchyliłem szybę.
-Na pewno to wygrasz, tylko musisz się skupić- powiedział Niall.
-On nie ma z tobą szans. Od razu widać, że jest kiepski- dodał Chris.
-Dzięki chłopaki- powiedziałem wypuszczając głośno powietrze.
-Dobra pokaż mu kto tu jest najlepszy, a później idziemy uczcić to do jakiegoś klubu- zarządził Niall puszczając mi oczko.
Zaśmiałem się tylko i zamykając szybę ruszyłem w kierunku linii, która oznaczała „Start/Meta”.
-Kiedy raca wystrzeli ruszacie- poinformował Niall stając pomiędzy samochodami. Zacząłem naciskać gaz w miejscu, żeby mieć możliwie jak najlepszy start, co chwilę zerkając na Zacka. Wydawał się naprawdę pewny siebie, za to ja zaczynałem czuć coraz większą obawę. Do tej pory nie przegrałem jeszcze żadnego wyścigu, ale tamte były inne. Ścigałem się dla przyjemności, a teraz wyścig ma zadecydować czy wszystko będzie jak dawniej czy może wszystko stracę. To naprawdę wywiera presję.
-Uwaga! 3…2…1- usłyszałem mojego przyjaciela.
No dobra to teraz nie ma już odwrotu. Po chwili usłyszałem też dźwięk wystrzeliwanej racy, więc odruchowo przycisnąłem pedał gazu i z piskiem opon ruszyłem przed siebie. Starałem skupić się tylko na drodze przed sobą, chociaż w głowie miałem tysiące różnych myśli.
Na początek kilkudziesięciu metrowa prosta. Banał.
Zerknąłem w lusterko żeby zobaczyć gdzie jest mój przeciwnik. Był za mną, ale z każdą sekundą coraz bliżej. Teraz zmiana biegu, lekkie zredukowanie prędkości i pierwszy zakręt. Przede mną kolejna prosta, więc mogłem wycisnąć z tego cacuszka siódme poty, jechałem najszybciej jak się tylko dało. Wygląda na to, że Zack również miał dobry samochód, bo właśnie teraz się ze mną zrównał. Zbliżał się kolejny zakręt w prawo, ale nie mogłem zwolnić, bo wtedy by mnie wyprzedził. Zakręt był coraz bliżej, a ja nadal nie zwalniałem. Czułem ogromną adrenalinę. W końcu jednak zdecydowałem się nieco zdjąć nogę z gazu. Po prostu nie chciałem zginąć. Zack pokonał zakręt przede mną, ale tuż przed zakończeniem pierwszego okrążenia zdołałem go dogonić. Jechaliśmy w równym tempie. Aż w końcu znowu zaczęliśmy zbliżać się do tego zakrętu, na którym w poprzednim okrążeniu Zack mnie wyprzedził. Wiedziałem, że nie będzie już kolejnego kółka i tym samym nie mogłem dać się wyprzedzić. Naciskałem na gaz co dawało mi minimalną przewagę nad Zackiem, ale zaraz i on zrobił to samo i znowu byliśmy na równi. Nie wiedziałem co mam robić. Jeśli nadal będę jechał tak szybko nie zmieszczę się w zakręcie. Jeśli zwolnię Zack może wygrać… Słyszałem tylko warkot silników i czułem, że puls mam pewnie ponad setką. Jechałem jednak dalej tak jakby tam wcale nie było żadnego zakrętu. Zack robił to samo. Odwróciłem głowę w lewo by na niego spojrzeć. Był wpatrzony w przednią szybę i wydawał się nie zauważać świata wokół. W końcu zdecydowałem. W ostatniej, dosłownie ostatniej chwili wcisnąłem hamulec i jakimś cudem udało mi się bezpiecznie przejechać przez zakręt. Straciłem jednak z pola widzenia Zacka. Jechałem jednak dalej, ale po chwili spojrzałem w lusterko. Wiedziałem, że tak się to skończy… Samochód Zacka leżał na dachu zmasakrowany. Zatrzymałem swoje auto i wysiadłem z niego. Stałem chwilę nieruchomo, wpatrując się w to wszystko. Byłem chyba w szoku. Nagle jednak usłyszałem przeraźliwy huk, a wrak samochodu z Zackiem w środku, stanął w płomieniach.
Hejcia :)
Dodajemy rozdział wcześniej, ponieważ mamy trochę czasu :D Wy w zamian zrewanżujcie się jakimiś fajnymi komentarzami :*
Genialny rozdział. Jak ja uwielbiam klimaty wyścigów ❤
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział. Jak ja uwielbiam klimaty wyścigów ❤
OdpowiedzUsuńbrak kim i zayn'a *****
OdpowiedzUsuńMatko 😱 tak mi serduszko pika 😂😂 supi rozdział dawajcie szybko kolejny! 😍
OdpowiedzUsuńkiedy next? kocham<3
OdpowiedzUsuńo kurcze genialny rozdział.. kocham waszego bloga.. czekam na nexta..
OdpowiedzUsuńsuper rozdział ;)_
OdpowiedzUsuńOoo to jest niesamowite *.* tak bardzo czuć emocje w tym co piszecie :3 super rozdział dziewczyny i powodzenia :* <3
OdpowiedzUsuńOMG to sie porobiło.. Ciekawy rozdział jak zawsze xD Czekam na następny. :)
OdpowiedzUsuńŚwietny ❤ zresztą jak zwykle
OdpowiedzUsuńOMFG!!
OdpowiedzUsuńNawet nie wiecie jak przez czas wyścigu serce mi waliło XD O mój Boże...
Dobrze, że wcisnął ten hamulec... Szkoda mi troszeczkę Zacka, no ale cóż...
Rozdział genialny :
Dziękuję, życzę duuuużo weny i czekam na następny :*
Awwwwwww pisz dalej 😍😍
OdpowiedzUsuńkocham, ale błagam więcej zayna i kim razeeeem!
OdpowiedzUsuńciekawe czy jakimś cudem przeżyje xdd
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńOMG!!! *.* Jestem ciekawa reakcji Kim <3
OdpowiedzUsuńwięcej kim i zayna!!!!
OdpowiedzUsuńOnline Casino Sites for Real Money 2021
OdpowiedzUsuńTop Online Casino Sites · 1. Red Dog – Best Online Casino Overall · 2. InterTops – Best For Slots 카지노사이트luckclub · 3. Red Dog – Best For Live Casino · 4.