Zayn
Obudziłem się rano w swoim łóżku. Głowa mi pękała. Byłem już całkiem trzeźwy i pomału docierało do mnie co wczoraj zrobiłem. Rozejrzałem się dokładnie po pomieszczeniu. Na pościeli dostrzegłem odrobinę krwi. To pewnie Kim... Nieźle wczoraj ode mnie dostała. Tak na prawdę wcale tego nie chciałem. To wszystko przez te jebane prochy, ale nie mogłem się jakoś przed nimi powstrzymać. Musiałem je wziąć. Teraz Kimberly pewnie znienawidziła mnie już do końca. Zayn kretynie co ty kurwa robisz ze swoim życiem? Zmieniłem się dzięki tej dziewczynie, a teraz... Teraz znów jestem taki jak dawniej. Chociaż nie do końca. Coś się we mnie pękło. Zacząłem czuć coś czego jeszcze nigdy nie czułem. I to uczucie kierowane jest właśnie do Kimberly. Oczywiście nie jest to jeszcze miłość, a raczej sympatia, ale tak w głębi chciałbym, żeby to się zmieniło. Jednak wiedzieć może o tym tylko ona, tylko Kim. Nikt inny nie może się o tym dowiedzieć. Stracił bym wtedy swoją reputację. Przestaliby się mnie bać i zaraz słyszałbym "Malik się zakochał" "Nasz twardziej zmiękł". Nie mogę do tego dopuścić. Z rozmyśleń wyrwało mnie ciche piszczenie i szczekanie. Szybko usiadłem na łóżku, co nie było dobrym pomysłem, bo poczułem rozrywający ból w okolicach skroni. Potarłem bolące miejsce palcami i wyszedłem na korytarz. Dźwięki stawały się coraz wyraźniejsze i głośniejsze. Dobiegały z pokoju, w którym jeszcze kilka godzin temu była czarnowłosa dziewczyna. Postanowiłem tam wejść i sprawdzić co to może być. Otworzyłem drzwi i po chwili byłem już w środku. Od razu obok moich nóg pojawiła się Asta. No tak przecież po naszej wczorajszej "kłótni" została tutaj całkiem sama. Wziąłem psinkę na ręce i pogłaskałem. Ona od razu wtuliła się we mnie. Przypomniała mi wtedy jaka Kim byłą szczęśliwa, kiedy ją jej dałem. To był chyba najlepszy dzień w moim życiu. Najcenniejszą rzeczą jest widzieć uśmiech osoby, na której ci zależy. Bardzo się wtedy do siebie zbliżyliśmy. Zwierzała mi się, a ja jej. Była wtedy najbliższą mi osobą. Tak na prawdę to chyba nadal nią jest. Oczywiście wszystko wczoraj zniszczyłem, ale może jakoś mi wybaczy. Jesteś głupi Malik. Pieprzyłeś ją wczoraj i pobiłeś. Nie myślisz chyba, że jest taka naiwna i ci wybaczy?! Odezwał się dziwny głoś w mojej głowie. Miał racje. Jestem zwykłym nic niewartym chujem, który potrafi tylko ranić i nie zasługuje na wybaczenie. Znowu z namysłu wyrwała mnie Asta. Zapiszczała bezsilnie. Pewnie jest głodna. Od dawna nic nie jadła.
-Czekaj mała, już idziemy coś zjeść- powiedziałem do niej łagodnie, a ona od razu zamerdała ogonem, jakby rozumiała o co mi chodzi. Wziąłem małą kulkę na ręce i
zszedłem szybko na dół, skierowałem się w stronę kuchni. Kiedy byłem już w środku, wyciągnąłem z szafki jakąś niewielką miskę. Postawiłem ją na blacie kuchennym i zacząłem otwierać kolejno następne szafki w poszukiwaniu karmy dla psów. Jest! W końcu znalazłem dużą torbę, pełną psich przysmaków. Nasypałem trochę do miski i podałem ją Aście. Od razu do niej podbiegła i zaczęła szybko jeść. Musiała być na prawdę głodna. Patrzyłem na nią ze zdziwieniem. Nie sądziłem, że taka małą psinka może tak szybko jeść. Zanim się obejrzałem miska była już pusta. Asta popatrzyła na mnie z zadowoleniem i oblizała się. Podniosłem pustą miskę z podłogi i włożyłem ją do zmywarki. Odwróciłem się w stronę psiny, która nadal bacznie mnie obserwowała. Przykucnąłem obok niej i zacząłem zdrapać po brzuszku. Była bardzo zadowolona z mojego gestu. Położyła się na grzbiecie i wesoło machała łapkami. Bawiliśmy się tak chwile, aż małą zaczęła ziewać. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do jej koszyka wysłanego poduszkami. Od razu wtuliła się w nie wygodnie i zasnęła. Kurde chyba na prawdę zmiękłem. Kto widział Malika bawiącego się z pieskiem?! Dobrze, że nikogo tu nie ma, bo byłbym skończony. To wszystko przez Kim. Na początku było całkiem inaczej. Była jak te wszystkie inne dziewczyny, które pieprzyłem i katowałem. Dopiero po jakimś czasie przestawała być mi obojętna. Teraz przez te kilkanaście dni zbliżyliśmy się i zauroczyła mnie. A teraz znów ją straciłem. Co ja mam robić? Dalej udawać tępego chuja, którego nie obchodzi nic poza ćpaniem? A może jakoś szczerze porozmawiać z Kim i błagać ja o wybaczenie? O czym ja w ogóle myślę?! Przecież ona już nigdy mi się wybaczy. Raz mi zaufała, a ja to wszystko spieprzyłem. Czuję jakieś takie wielki rozdarcie. Nie mogę się skupić i wybrać. Chciałbym się jakoś zmienić, ale nie wiem czy umiem. Całę życie jestem brutalem i ćpunem. Czyli zostaje mi tylko ta pierwsza opcja? Nie, muszę jakoś walczyć o swoje uczucia. Muszę do niej iść i zaryzykować. Dobra to już postanowione. Wyszedłem z kuchni i zszedłem schodami do piwnicy. Stanąłem przed drzwiami za którymi była ona. Westchnąłem głęboko i otworzyłem drzwi. To co tam zobaczyłem doprowadziło mnie do białej gorączki. Kim i ten frajer Spencer. Razem. Przytuleni. Strasznie się wkurzyłem. Krew w moich żyłach zaczęła się burzyć. Zacisnąłem mocno pięści ze złości.
-O co ja tutaj widzę! Nie podobało ci się wczoraj ze mną, że musiałaś sobie znaleźć nowego frajera?!- krzyknąłem z irytacją.
Kimberly wzdrygnęła się po czym otworzyła zaspane oczy. Była zdezorientowana całą tą sytuacją. Nie dziwie się jej, ale on ten jebany skurwiel nawet nie drgnął.
-Odsuń się od niej kurwa!- wrzasnąłem jeszcze głośniej i odepchnąłem go na bok.
-Zayn?- zapytała Kim z przerażeniem.
-No i co się tak gapisz kurwa?!- krzyknąłem na nią, ale wcale nie chciałem. Słowa same płynęły z moich ust. Musiałem być wtedy na prawdę przerażający, bo było widać, że Kim się mnie bała. Wcale nie o to mi chodziło, nie chciałem żeby się mnie bała tylko żeby mnie polubiła i... Pokochała. To wina tego Spencera. Zepsuł mi wszystko. Miałem jej powiedzieć, że się zmienię, chciałem prosić o szansę dla mnie, dla nas... A teraz znów wszystko chuj strzelił. Muszę się jak najszybciej pozbyć Spencera. Ale jak? Jak go zabiję mogę zapomnieć o Kim. Musiałem wymyślić coś innego.
-Zobaczymy czy za niedługo też będziecie się tak obściskiwać!- rzuciłem i wkurzony wyszedłem trzaskając drzwiami.
Tak na prawdę byłem załamany i rozdarty. To co zobaczyłem sprawiło, że źle się poczułem. Ja chyba jestem o nią zazdrosny. Cholera! Co się ze mną dzieje?! Muszę jakoś ochłonąć. Postanowiłem obejrzeć telewizję. Wyszedłem szybko po schodach na górę i za chwile byłem już w salonie. Usiadłem wygodnie na kanapie i włączyłem telewizor. Myślę, że moje 50 cali jakoś da radę mnie uspokoić. No dobra chyba za bardzo się chwalę. Zacząłem "skakać" po kanałach. Jak na złość wszędzie akurat były reklamy. Aha czyli zamiast się zrelaksować, to jeszcze bardziej się wkurwiłem. Jestem strasznie nerwowy. Nie wiem co się ze mną dzieje. Rozglądałem się dookoła szukając czegoś do uspokojenia. Mój wzrok utkwił na półce nad telewizorem. Dobrze wiedziałem co tam jest. Sejf a w nim... Narkotyki. Nie! Nie Zayn nie możesz, znowu ci odwali. Mówiłem do siebie w myślach. Starałem się być nieugięty, jednak nic z tego. Nałóg był o wiele silniejszy ode mnie. Wstałem i podszedłem do sejfu. Otworzyłem i moim oczom ukazał się raj dla ćpunów. Patrzyłem przez chwile na to wszystko bijąc się z myślami. Postanowiłem wziąć coś lekkiego. W końcu zdecydowałem się i zabrałem ze woreczek z działką marihuany. Zamknąłem półkę i wróciłem przed telewizor. Zrobiłem sobie skręta i wypaliłem. Ohh tego mi było trzeba. Od razu się rozluźniłem i cały świat wydawał się jakiś taki lepszy. Położyłem się na kanapie i zamknąłem oczy. Odpłynąłem głęboko w moje myśli.
O tak! Już wiem! To właśnie dragi pomogą mi w pozbyciu się Spencera. Nie wiem czy to tylko mój geniusz czy może ta marysia mi w tym pomogła, ale to nie ważne. Najważniejsze, że w końcu Spencer zniknie z mojego i Kim życia. Jeśli jego nie będzie to w końcu Kimberly zrozumie, że jestem dla niej najważniejszy i zostanie ze mną już na zawsze. Nie mam na co czekać. Od razu zacznę realizować mój plan. Dziewczyna nie może się tylko dowiedzieć, że to mój plan. Ale o to nie muszę się martwić. Lucas i Stan odwalą za mnie brudną robotę, a ja zostanę bohaterem.
-Lucas, Stan! Do mnie!- zawołałem ich. Czekałem chwilę, aż w końcu się pojawili.
-Tak szefie? wołałeś?
-Musicie coś dla mnie zrobić. Weźcie kilka działek heroiny i co kilka godzin, przez najbliższe dni wstrzykujcie je temu Spencerowi rozumiecie?- wyjaśniłem im.
-Da się zrobić- odpowiedział Stan.
-Uważajcie tylko żeby nie wykitował, ma się jedynie na maksa uzależnić, I jakby co to ja nie mam z tym nic wspólnego- dodałem dla pewności.
-Bez obaw szefie, damy radę- odpowiedzieli, zabrali narkotyki i wyszli.
Ja tymczasem wypaliłem jeszcze jednego blanta i postanowiłem wyjść na miasto, trochę się zabawić.
-O co ja tutaj widzę! Nie podobało ci się wczoraj ze mną, że musiałaś sobie znaleźć nowego frajera?!- krzyknąłem z irytacją.
Kimberly wzdrygnęła się po czym otworzyła zaspane oczy. Była zdezorientowana całą tą sytuacją. Nie dziwie się jej, ale on ten jebany skurwiel nawet nie drgnął.
-Odsuń się od niej kurwa!- wrzasnąłem jeszcze głośniej i odepchnąłem go na bok.
-Zayn?- zapytała Kim z przerażeniem.
-No i co się tak gapisz kurwa?!- krzyknąłem na nią, ale wcale nie chciałem. Słowa same płynęły z moich ust. Musiałem być wtedy na prawdę przerażający, bo było widać, że Kim się mnie bała. Wcale nie o to mi chodziło, nie chciałem żeby się mnie bała tylko żeby mnie polubiła i... Pokochała. To wina tego Spencera. Zepsuł mi wszystko. Miałem jej powiedzieć, że się zmienię, chciałem prosić o szansę dla mnie, dla nas... A teraz znów wszystko chuj strzelił. Muszę się jak najszybciej pozbyć Spencera. Ale jak? Jak go zabiję mogę zapomnieć o Kim. Musiałem wymyślić coś innego.
-Zobaczymy czy za niedługo też będziecie się tak obściskiwać!- rzuciłem i wkurzony wyszedłem trzaskając drzwiami.
Tak na prawdę byłem załamany i rozdarty. To co zobaczyłem sprawiło, że źle się poczułem. Ja chyba jestem o nią zazdrosny. Cholera! Co się ze mną dzieje?! Muszę jakoś ochłonąć. Postanowiłem obejrzeć telewizję. Wyszedłem szybko po schodach na górę i za chwile byłem już w salonie. Usiadłem wygodnie na kanapie i włączyłem telewizor. Myślę, że moje 50 cali jakoś da radę mnie uspokoić. No dobra chyba za bardzo się chwalę. Zacząłem "skakać" po kanałach. Jak na złość wszędzie akurat były reklamy. Aha czyli zamiast się zrelaksować, to jeszcze bardziej się wkurwiłem. Jestem strasznie nerwowy. Nie wiem co się ze mną dzieje. Rozglądałem się dookoła szukając czegoś do uspokojenia. Mój wzrok utkwił na półce nad telewizorem. Dobrze wiedziałem co tam jest. Sejf a w nim... Narkotyki. Nie! Nie Zayn nie możesz, znowu ci odwali. Mówiłem do siebie w myślach. Starałem się być nieugięty, jednak nic z tego. Nałóg był o wiele silniejszy ode mnie. Wstałem i podszedłem do sejfu. Otworzyłem i moim oczom ukazał się raj dla ćpunów. Patrzyłem przez chwile na to wszystko bijąc się z myślami. Postanowiłem wziąć coś lekkiego. W końcu zdecydowałem się i zabrałem ze woreczek z działką marihuany. Zamknąłem półkę i wróciłem przed telewizor. Zrobiłem sobie skręta i wypaliłem. Ohh tego mi było trzeba. Od razu się rozluźniłem i cały świat wydawał się jakiś taki lepszy. Położyłem się na kanapie i zamknąłem oczy. Odpłynąłem głęboko w moje myśli.
O tak! Już wiem! To właśnie dragi pomogą mi w pozbyciu się Spencera. Nie wiem czy to tylko mój geniusz czy może ta marysia mi w tym pomogła, ale to nie ważne. Najważniejsze, że w końcu Spencer zniknie z mojego i Kim życia. Jeśli jego nie będzie to w końcu Kimberly zrozumie, że jestem dla niej najważniejszy i zostanie ze mną już na zawsze. Nie mam na co czekać. Od razu zacznę realizować mój plan. Dziewczyna nie może się tylko dowiedzieć, że to mój plan. Ale o to nie muszę się martwić. Lucas i Stan odwalą za mnie brudną robotę, a ja zostanę bohaterem.
-Lucas, Stan! Do mnie!- zawołałem ich. Czekałem chwilę, aż w końcu się pojawili.
-Tak szefie? wołałeś?
-Musicie coś dla mnie zrobić. Weźcie kilka działek heroiny i co kilka godzin, przez najbliższe dni wstrzykujcie je temu Spencerowi rozumiecie?- wyjaśniłem im.
-Da się zrobić- odpowiedział Stan.
-Uważajcie tylko żeby nie wykitował, ma się jedynie na maksa uzależnić, I jakby co to ja nie mam z tym nic wspólnego- dodałem dla pewności.
-Bez obaw szefie, damy radę- odpowiedzieli, zabrali narkotyki i wyszli.
Ja tymczasem wypaliłem jeszcze jednego blanta i postanowiłem wyjść na miasto, trochę się zabawić.
Kimberly
Zayn strasznie dziwnie się zachował. Niby był wkurzony ale jakoś inaczej niż zwykle. Było to widać w jego oczach. Był całkiem trzeźwy i na pewno nic nie brał. Jego wyraz twarzy chociaż ostry wydawał się również jakby przygnębiony. Jednak wkurwienie było widać o wiele bardziej. I jeszcze te ostatnie słowa. Ciekawe o co mu chodziło? Co zamierza zrobić? Mam tylko nadzieję, że nie skrzywdzi Spencera. Jeszcze nie doszedł do siebie po ostatnim pobiciu, nie mówiąc już o próbie samobójczej. Przeżywa tutaj piekło. W sumie tak jak ja, ale to on prawie umarł, a ze mną nie jest jeszcze tak bardzo źle. Moje rozmyślania przerwał huk otwieranych drzwi. Do środka wpadli Lucas i Stan. Bez słowa podeszli do mojego przyjaciela i zawlekli go do "łazienki". Była oddzielona tylko małą pojedynczą ścianką, jednak nie zdobyłam się na odwagę żeby tam zajrzeć. Ciekawe co oni tam z nim robią.
-Spokojnie, odprężysz się po tym- usłyszałam głos chyba Lucas'a, po czym obaj zaczęli się dziwnie śmiać.
To było mega dziwne. Co mieli na myśli wypowiadając te słowa? W końcu wszyscy trzej wyszli z łazienki. Stan i Lucas trzymali Spencera za obie ręce. Dostrzegłam, że po jednej z nich spływa strużka krwi, zaczynająca się od wewnętrznej strony zgięcia na łokciu. Czy oni coś mu wstrzyknęli?! Ale po co? I jeszcze gdzieś go zabierają. Nie! Tylko nie to. Nie chce zostać tutaj sama. I on też nie może być sam. Nie wiadomo co by mu do głowy strzeliło.
-Gdzie go zabieracie?!- zapytałam ich, a w moich oczach zaczynały zbierać się łzy.
-Lepiej dla was obojga jak zostanie teraz sam- wyjaśnili obojętnie i wyszli zatrzaskując drzwi.
Świetnie, po prostu cudownie. Ciekawe co oni znowu wymyślili. Bardzo mnie też ciekawi czy to oni sami czy może Zayn im kazał. To prawda był wkurzony, kiedy ostatnio go widziałam, ale nie mogę go oskarżać bez powodu. Poczekamy zobaczy się co z tego wyniknie. Mam tylko nadzieję, że skończy się to w miarę dobrze.
Hej, jak się podoba rozdział 35?
PROSIMY O KOMENTARZE I WYRAŻANIE SWOICH OPINII NA TEMAT NASZEJ PRACY :D
P.S. PRZYPOMINAMY, ŻE TERAZ TO OPOWIADANIE PISZĄ TRZY DZIEWCZYNY, A NIE SUN SHINE!!
Zayn to chuj
OdpowiedzUsuńZayn ty kompletny idioto! Co z tb nie tak? Świetny xx
OdpowiedzUsuńnie działo się w nim nic szczególnie ciekawego ale i tak jest super <3
OdpowiedzUsuń+
zapraszam do siebie: http://revenge-harry-fanfiction.blogspot.com/
Świetne, czekam na next :D
OdpowiedzUsuńCUDOWNE <333
OdpowiedzUsuńczekam na następny ...
niech Zayn przestanie brać....
kurde.....
A moim zdaniem Zayn jest spoko jeszcze jak sie z Asta bawil slodko. Rozdzial swietny dziewczyny macie talent !!! Kocham i czekam na next<3~WeRa
OdpowiedzUsuńsuper i zyczę WAM weny i wesołych świąt !!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńFajny :* czekam na nexta <3 wny i wesołych! :*
OdpowiedzUsuńRozdział jak i całe opowiadanie świetny ale ZAYN TO CHUJ NIE CHUJ TO MAŁO POWIEDZIANE
OdpowiedzUsuńzostałaś nominowana do Liebster Award :) więcej informacji znajdziesz tutaj: http://holdmeinyourarms-louistomlinson.blogspot.com/2014/12/liebster-award.html
OdpowiedzUsuńSuper macie talent dziewczyny , chociaż Zayn w tym blogu jest tępym chujem to i tak mam nadzieję , że się zmieni , ale tak na zawsze :* Życzę wesołych świąt i mega weny:*
OdpowiedzUsuńCały rozdział fajny :) ale ostatnie linijki trochę mnie zdenerwowały :/ bo Kim dalej naiwna, że Zayn jest dobry :)
OdpowiedzUsuńŚwietny *-*
OdpowiedzUsuńSuperr ! 😘
OdpowiedzUsuńNic dodać nic ująć :)
OdpowiedzUsuńBoje się pomysłów Zayna :/